Tomasz Wierzbicki, mieszkaniec Świebodzic, wybrał się na rodzinny spacer. Nie spodziewał się, że piesza wędrówka nad strumień Lubiechowska Woda zakończy się inaczej niż zwykle. - Postanowiliśmy przysiąść nad wodą. Znaleźliśmy dogodne miejsce, około 15-20 metrów od drogi, przy samym strumyku. Wziąłem się za rozgarnianie gałęzi i innych rzeczy naniesionych tam przez wodę. W pewnym momencie trafiłem na coś, co początkowo wyglądało jak korzeń - relacjonuje Wierzbicki.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
"Wyglądałem, jakbym zobaczył ducha"
Mężczyzna postanowił usunąć przeszkodę. - Okazało się, że to wbita pionowo w ziemię szabla. Przez kilka minut stałem jak wryty. Żona mówiła, że wyglądałem, jakbym zobaczył ducha - opowiada znalazca, który natychmiast zaczął zastanawiać się, co ze skorodowanym artefaktem z przeszłości zrobić. - Początkowo myślałem, że to szabla paradna Trzeciej Rzeszy. Jednak była tak skorodowana, że trudno było ustalić coś więcej. Uznałem, że to część historii miasta, więc do miasta powinna należeć - przyznaje Wierzbicki, który szablę postanowił przekazać władzom Świebodzic.
Zgubiona przez XIX-wiecznego oficera?
Okazało się, że szabla to nie pamiątka po nazistowskich Niemczech Adolfa Hitlera, ale broń starsza. Razem z nadgryzioną zębem czasu rękojeścią ma około metra długości. - To typowa pruska szabla artyleryjska pochodząca z XIX wieku, która w tamtym okresie była prawdopodobnie na wyposażeniu oficerów - mówi Bogdan Mucha z Żarowskiej Izby Historycznej. Nie wiadomo, jak i kiedy broń znalazła się nad strumieniem. - Najciekawsze mogą być właśnie te nieznane nam okoliczności. Nie łączyłbym tego znaleziska z żadną jednostką wojskową ze Świebodzic, bo w tamtejszym garnizonie od połowy XIX wieku nie stacjonowały wojska artyleryjskie - podkreśla Mucha. Jego zdaniem szabla mogła być własnością któregoś z żołnierzy 42. Pułku Artylerii Polowej, który stacjonował w Świdnicy. - W tamtym czasie nie było tu żadnych bitew, a więc któryś z oficerów mógł zgubić szablę w trakcie zorganizowanych manewrów - przyznaje historyk. I dodaje: - Czy tak rzeczywiście było, raczej nigdy się nie dowiemy.
Chce szukać dalej
Szabla jest w takim stanie, że nie da się odczytać oznaczeń, jakie mogą się na niej znajdować. Jednak dla znalazcy nie ma to dużego znaczenia. - Najfajniejsze jest to, że udało mi się coś takiego znaleźć gołymi rękami, a nie wykrywaczem metali. A kiedyś z takim chodziłem, ale po niepowodzeniach i zmianie przepisów zrezygnowałem - mówi nam Wierzbicki, który teraz ośmielony swoim odkryciem planuje założyć w Świebodzicach stowarzyszenie poszukiwawczy. - Nasza ziemia skrywa jeszcze tyle tajemnic, a chciałbym je odkryć, zanim zgniją i nie będziemy mieli z nich żadnego pożytku - wyjaśnia znalazca.
Autorka/Autor: tam/gp
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: archiwum prywatne Tomasz Wierzbicki