Nogi sprawne, siła jest, zapał do pracy też. Pan Marian - 92-letni fryzjer ze Strzegomia (woj. dolnośląskie) - zdecydowanie nie poddaje się przeciwnościom losu. Przetrwał zamrożenie branży, przystosował się do nowych realiów w czasie epidemii i znów przyjmuje wiernych od dziesiątek lat klientów.
Pan Marian Teodorczyk (rocznik 1928) swoją długą przygodę z fryzjerstwem rozpoczął już w latach 40. Wykształcił się w zawodzie, zdał egzamin i od tamtej pory strzyże już nieprzerwanie.
Nożyczki zamiast motyki
Pomysł na życie wziął się z potrzeby wyrwania się z pewnego schematu. 92-latek pochodzi z wielodzietnej rodziny rolniczej. W młodości przeznaczone były mu raczej pług i motyka, a nie nożyczki i grzebień. Jako 15-latek zajmował się krowami w oborze. Ale nie chciał życia na roli. Wybrał swoją drogę. W 1957 roku otworzył własny zakład fryzjerski w Strzegomiu. Przez lata wyrobił sobie markę. Nie wyobraża sobie innej pracy.
- Gdyby człowiek nie lubił, to by dotychczas nie pracował już może. Ale jak już się zaczęło, to tak już człowiek musi. W innym zawodzie nigdy nie pracowałem. Nogi jakoś zdrowe, wychowany na wsi chłopak - opowiada pan Marian.
Tak długi staż pracy oznacza tysiące klientów. Ci najbardziej wierni potrafią wracać do zakładu od kilkudziesięciu lat.
- W 1972 roku przyjechałem do Strzegomia do pracy na tak zwaną roczną praktykę. No i jestem do dzisiaj. A pierwszy raz w zakładzie byłem, tak przypuszczam, luty, marzec 1973 - przyznaje klient, który na strzyżenie przyszedł po dłuższej przerwie. Mężczyzna przyznaje, że pan Marian wie, co robi.
A sam fryzjer dodaje, że są i tacy, co przychodzą niezmiennie nawet od 60 lat. I tacy, którzy przychodzą tylko do niego. Nikt inny strzyc ich nie może.
Porządny fryzjer, dobry szef
Kiedy przyszedł koronawirus, pan Marian, podobnie jak wszyscy inni fryzjerzy, musiał zamknąć swój zakład na dwa miesiące. Jak sam przyznaje, jeszcze nigdy nie miał tak długiej przerwy od strzyżenia. Ale to tylko drobna perturbacja. Przetrwał zamrożenie działalności.
- Trzeba było zamknąć. Pracownicy, jak chciałem utrzymać, to trzeba było zapłacić. Jak człowiek tyle lat pracuje to zawsze sobie coś odłożył. Nawet nie staraliśmy się o tę zapomogę - mówi Teodorczyk.
A jakim jest szefem 92-letni fryzjer? Pani Paulina pracuje w jego zakładzie od 2018 roku. Twierdzi, że atmosfera w pracy jest iście rodzinna. Rano wspólna kawa, ciasteczko, rozmowa.
- Jakby wszyscy tacy byli, to świat byłby piękny. Szef jest starszy to inaczej patrzy. Jak potrzebuję wolne to nigdy nie ma problemu. Jest całkiem życiowy. Ludzki - mówi fryzjerka.
Czy pan Marian jest obecnie najstarszym, pracującym fryzjerem w Polsce? Być może tak. Niestety, Izba Rzemieślnicza nie prowadzi ewidencji fryzjerów, więc trudno to sprawdzić.
Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław