Karkonoskie i beskidzkie grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego miały w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin ręce pełne roboty. Mimo bardzo trudnych warunków panujących w górach, niektórzy turyści zdecydowali się na piesze wycieczki. Niektórzy mogli to przepłacić życiem.
W piątek około godziny 18.30 GOPR Karkonosze otrzymało wezwanie do dwóch turystów, którzy zabłądzili w rejonie czerwonego szlaku nad Kotłem Małego Stawu (woj. dolnośląskie). Po zlokalizowaniu miejsca, w którym się znajdują, ratownik dyżurny w stacji centralnej GOPR w Jeleniej Górze próbował poprowadzić turystów w bezpieczne miejsce zdalnie, jednak po około 20 minutach turyści zgłosili, że jeden z nich opadł z sił i nie jest w stanie kontynuować marszu. Warunki pogodowe ich przerosły - wiał silny wiatr, zacinał śnieg. Zapadła decyzja o wyjeździe zespołu dyżurnego z Karpacza.
- Po dojechaniu na miejsce stwierdziliśmy u jednego z turystów stan hipotermii trzeciego stopnia. Skoncentrowaliśmy się na tym, aby jak najszybciej zabezpieczyć termicznie tę osobę, zwieźliśmy do schroniska Strzecha Akademicka. Tam po wstępnych ogrzaniu i poprawieniu się stanu poszkodowanego, kontynuowaliśmy ewakuację na dół, gdzie przekazaliśmy tę osobę pogotowiu ratunkowemu - relacjonuje Piotr Zamorski, naczelnik karkonoskiej grupy GOPR.
W dresach na Śnieżkę
Z zebranego w międzyczasie wywiadu wynikało, że turyści wyszli w piątek około 11 z Karpacza i chcieli wejść na Śnieżkę. Jak relacjonują ratownicy, ze względu na bardzo złe warunki pogodowe udało im się dojść tylko do schroniska Dom Śląski, gdzie wypili trochę alkoholu. W drodze powrotnej pomylili szlaki. Na ich szczęście pomógł im inny turysta, dzięki czemu wrócili na szlak we właściwym kierunku, a tam już zaopiekowali się nimi ratownicy GOPR.
Zamorski w sobotę określał warunki panujące w Karkonoszach jako "bardzo trudne". Ograniczona widoczność, 3. stopień zagrożenia lawinowego, a na szlakach nawet ponad dwumetrowe zaspy - mierzenie się z takimi okolicznościami, nawet z profesjonalnym wyposażeniem zimowym, może być ryzykowne.
- Ci turyści takiego wyposażenia nie mieli. Byli ubrani w spodnie dresowe, w zwykłe kurtki, nie mieli gogli na oczach, gdzie przy takiej pogodzie jest to ważna rzecz. Nie byli przygotowani do wejścia w wyższe partie gór - zaznacza naczelnik GOPR Karkonosze.
Schodzili z Babiej Góry. Noc spędzili w śnieżnej jamie
Z kolei beskidzcy goprowcy musieli podjąć się sprowadzenia dwóch turystów, którzy w sobotę wieczorem zgubili szlak schodząc z Babiej Góry (woj. małopolskie). Jak poinformował w niedzielę ratownik dyżurny stacji GOPR w Szczyrku, nie byli w stanie zaalarmować ratowników. Noc spędzili w śnieżnej jamie. W niedzielę rano udało im się uruchomić telefon i wezwać pomoc. Zostali odnalezieni przez GOPR.
- Trwa transport poszkodowanych na dół. Są wychłodzeni i mają odmrożenia rąk. Ich życiu nic nie zagraża - podali w niedzielę przed południem ratownicy ze Szczyrku.
Warunki turystyczne w Beskidach są bardzo trudne. Szlaki w rejonie Babiej Góry są nieprzetarte, a zaspy sięgają dwóch metrów. Ratownicy apelują, by turyści zrezygnowali z wędrówek. W rejonie Babiej Góry obowiązuje trzeci stopień zagrożenia lawinowego. GOPR ostrzega przed podwyższonym zagrożeniem zjawiskami lawinowymi na Pilsku.
W razie wypadku można wezwać GOPR dzwoniąc pod bezpłatny numer telefonu alarmowego: 985 lub 601 100 300.
Źródło: tvn24.pl, PAP
Źródło zdjęcia głównego: GOPR Karkonosze