Śląsk Wrocław po słabym spotkaniu pokonał Zagłębie Lubin 2:0 w meczu 11. kolejki Ekstraklasy. Gole strzelili Marco Paixao oraz Dudu. Od 57. minuty "Miedziowi" grali w osłabieniu. Drugą żółtą, a w efekcie czerwoną kartką, został ukarany Dorde Cotra.
Postać trenera Oresa Lenczyka sprawiała, że derby Dolnego Śląska wzbudzały większe niż zwykle emocje. Ostatnim klubem, który prowadził aktualny szkoleniowiec Zagłębia był bowiem Śląsk. Z wrocławską drużyną nestor polskich trenerów zdobył najpierw wicemistrzostwo, a później mistrzostwo kraju i Superpuchar.
Po klęsce w eliminacjach Ligi Mistrzów i Ligi Europy został zwolniony, ale wcześniej zdążył popaść w konflikt z działaczami i piłkarzami wrocławskiego klubu. I właśnie te nieporozumienia sprawiały, że piątkowy mecz wzbudzał większe zainteresowanie. Powrót Lenczyka do Wrocławia jednak się nie udał.
Zabójcza główka Paixao
Mecz zaczął się tak, jak się wszyscy spodziewali. Zagłębie cofnęło się na własną połowę i szukało szans w kontratakach, a Śląsk prowadził grę. Ponieważ wrocławianie nie mogli przebić się przez zagęszczoną strefę obronną rywali, a szybkie akcje gości były łatwo przerywane, pod bramkami działo się niewiele. Pierwszą składną akcję gospodarze przeprowadzili po upływie kwadransa. Po ładnej wymianie podań Sebastian Mila znalazł się przed Michałem Gliwą, ale bramkarz gości zdołał wybić piłkę na rzut rożny. Do narożnika boiska podszedł kapitan Śląska, dośrodkował, a Marco Paixao, przy braku zdecydowania obrońców Zagłębia, wpakował piłkę do siatki. Po stracie gola taktyka KGHM się nie zmieniła, a ponieważ Śląsk już nie kwapił się tak bardzo do atakowania bramki rywali, na boisku działo się niewiele. Emocje zaczęły się dopiero po kolejnym kwadransie. Lubinianie w końcu śmielej ruszyli do przodu i wypracowali sobie kilka okazji do zdobycia gola. Najbliższy wyrównania był Arkadiusz Piech, ale jego strzał wślizgiem był minimalnie niecelny. Jeszcze w doliczonym czasie groźnie strzelał z dystansu Paweł Widanow i na tym emocje w pierwszej połowie się zakończyły.
Cios tuż po przerwie
Druga część spotkania rozpoczęła się świetnie dla Śląska. W 48 minucie, po rzucie wolnym w polu karnym Zagłębia, ręką zagrał Dorde Cotra. Sędzia Paweł Pskit był blisko całej sytuacji i bez wahania odgwizdał rzut karny, a obrońcę gości ukarał żółtą kartką. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Dudu Paraiba i technicznym strzałem nie dał szans Gliwie. Emocje zakończyły się 11 minut później. Śląsk atakował, ale Cotra odebrał piłkę Sebino Plaku i Zagłębie miało szansę na kontratak. Albańczyk szybko dopadł do rywala i taktycznym faulem przerwał akcję. Zdenerwowany Cotra ruszył w kierunku Plaku i go odepchnął. Arbiter nie zastanawiał się i ukarał żółtą kartką najpierw zawodnika Śląska, a później Zagłębia. Ponieważ dla Cotry było to drugie upomnienie, musiał zejść z boiska. Od tego momentu na boisku działo się już niewiele. Wrocławianie starali się jak najdłużej utrzymywać przy piłce i atakować, ale czynili to wolno, schematycznie i nie potrafili poważnie zagrozić bramce gości. Zagłębie broniło się przede wszystkim przed utratą kolejnych goli, ale nie rezygnowali z kontrataków. Po jednej z takich akcji Robert Jeż trafił w poprzeczkę i był to ostatni ciekawy akcent w derbach Dolnego
Śląsk Wrocław - Zagłębie Lubin 2:0
Żółte kartki: Sebino Plaku, Przemysław Kaźmierczak, Dalibor Stevanovic - Dorde Cotra, Michal Papadopulos
Czerwona kartka: Dorde Cotra 59
W nawiasie oceny wystawione przez redakcję:
Śląsk Wrocław: Rafał Gikiewicz (3,5) - Tadeusz Socha (2,5) (46. Dudu Paraiba 4), Mariusz Pawelec (5), Adam Kokoszka (3,5), Krzysztof Ostrowski (3,5) - Sylwester Patejuk (3,5) (75. Dalibor Stevanović), Tomasz Hołota (4), Przemysław Kaźmierczak (3,5), Sebastian Mila (3), Sebino Plaku (3) - Marco Paixao (4,5).
Zagłębie Lubin: Michał Gliwa (2,5) - Paweł Widanow (2,5), Adam Banaś (2), Lubomir Guldan (2,5), Dorde Cotra (1) - David Abwo (2) (64. Paweł Oleksy 2), Boris Godal (16. Robert Jeż 3,5), Łukasz Piątek (2,5), Aleksander Kwiek (2) (46. Michal Papadopulos 2), Miłosz Przybecki (2,5) - Arkadiusz Piech (3).
Autor: adsz / Źródło: sport.tvn24.pl, PAP