Przed wrocławskim sądem ruszył proces Piotra Ż., profesora i wykładowcy Uniwersytetu Wrocławskiego, który oskarżony jest m.in. o zbiorowy gwałt i żądanie od studentek seksu w zamian za wpis do indeksu. Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia. Przed sądem stanął też jego znajomy Artur C.
"Piotr Ż. oskarżony jest m.in. o to, że w 2011 roku w miejscowości rejonu dolnośląskiego działając wspólnie i w porozumieniu z Arturem C., podstępem i przemocą doprowadził pokrzywdzoną do obcowania płciowego" - napisali śledczy w aktach sprawy.
Mężczyźni mieli najpierw podać kobiecie "drinka z zawartością nieustalonej substancji wyłączającej świadome wyrażanie przez nią decyzji woli". Później mieli m.in. popychać kobietę, wykręcać jej ręce i wbrew jej woli kolejno odbywać z nią stosunki płciowe.
- Przyznaje się pan do winy? Czy gwałcił pan i molestował studentki? - pytała Ż. reporterka TVN24. Jednak mężczyzna, który na salę sądową wszedł w okularach przeciwsłonecznych, milczał.
- O linii obrony decyduje sam oskarżony. On do zarzucanych mu czynów się nie przyznaje, kwestionuje je, zaprzecza znamionom przestępstwa. Być może pewne fakty mogły mieć miejsce, ale ich interpretacja jest dalece odmienna od prokuratorskiej - powiedział Andrzej Malicki, obrońca oskarżonego. Akt oskarżenia nazwał z kolei "druzgocącym". Proces został utajniony. Jak mówiła prokurator pokrzywdzonych w tej sprawie jest 21 osób.
29 zarzutów i ponad 300 świadków
Akt oskarżenia obejmuje w sumie 29 zarzutów. Jak na początku roku mówiła Małgorzata Klaus z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu cztery z zarzutów to gwałty, z czego dwa zbiorowe z udziałem Artura C.
- Kolejne cztery zarzuty dotyczą usiłowania dokonania gwałtu, a pozostałe dwa stalkingu, czyli nękania telefonami i wiadomościami sms. Trzy z zarzutów dotyczą zmuszania do określonego zachowania, a 16 uzależnienia wykonania czynności służbowej od korzyści osobistej - wyliczała prokurator. - W toku śledztwa udało się potwierdzić, że profesor Ż. uzależniał oceny z wykładanego przedmiotu i egzaminu od spotkań o charakterze seksualnym.
W trakcie postępowania przesłuchano ponad 300 świadków.
Ż. nie przyznał się do zarzucanych czynów. Nie chciał też składać wyjaśnień.
Na uczelni go nie ma
Mężczyzna, który był kierownikiem Zakładu Socjologii Sfery Publicznej w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Był też wrocławskim radnym miejskim, a od 2010 roku przewodniczącym Komisji Kultury, Nauki i Edukacji w sejmiku dolnośląskim.
Rzecznik Uniwersytetu Wrocławskiego w styczniu informował, że profesor jest zawieszony w obowiązkach. - Uczelnia będzie prowadziła własne dochodzenie dyscyplinarne, niezależnie od wymiaru sprawiedliwości - zapewnia Jacek Przygodzki, rzecznik wrocławskiej uczelni. By to postępowanie się rozpoczęło, zgodnie z obowiązującymi przepisami, konieczne jest jednak zakończenie sprawy przed sądem.
Polityka kontra dziwne zachowanie
- To jest polityczna gra. Mój syn miał startować w wyborach na prezydenta Wrocławia, a teraz go ktoś po prostu wrabia - mówiła w lutym 2013 roku matka Ż. Tymczasem studentki do których udało się dotrzeć reporterom TVN24 mówiły wprost: zachowanie profesora mogło wydawać się dziwne. - Wszyscy sobie żartowali, że jest wolny i szuka żony, ponieważ na zajęciach można było wyczuć, że faworyzuje studentki. Wobec mnie nie składał żadnych propozycji - twierdziła wtedy jedna ze studentek. I dodawała, że wpis do indeksu można było dostać na indywidualnych konsultacjach.
Profesorowi grozi do 12 lat więzienia.
Piotr Ż. wykładał na Wydziale Nauk Społecznych we Wrocławiu:
Autor: tam/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław | M. Cepin