Rodzinna wizyta na świątecznym jarmarku może solidnie nadwyrężyć domowy budżet. Tym bardziej, że realne ceny niejednego produktu podane są małym druczkiem. Ale mimo pośniegowego błota, wysokich cen i niskiej temperatury, chętnych na grzańca i oscypka z drewnianej tymczasowej budki nie brakuje. Sprawdziliśmy ceny oraz koszty wynajmu stoisk na najbardziej popularnych jarmarkach świątecznych w Polsce.
Większość z nich działa od początku grudnia. Niektóre kończą się tuż przed Wigilią, inne dopiero po Nowym Roku. Największe oblężenie przeżywają w weekendy i wieczorami.
Jarmark świąteczny w Łodzi
Łódzki jarmark bożonarodzeniowy odbywa się na ulicy Piotrkowskiej, pomiędzy Zamenhofa a Struga. Jak informuje nas Marcin Masłowski z urzędu miasta, na stoiskach znajdziemy ciastka, wypieki świąteczne, pierniki, słodycze, wędliny węgierskie i tradycyjne. Ponadto, miody, sery góralskie z różnych zakątków Europy.
- Można kupić też wyjątkowe rękodzieło i ozdoby świąteczne - na przykład unikatowe skarpety z dziełami sztuki czy biżuterię z Litwy. Nie brakuje stoisk gastronomicznych, grzanych napojów, tradycyjnych produktów ukraińskich, polskich i węgierskich. W każdy weekend odbywają się animacje dla rodzin z dziećmi, spotkania z Mikołajem i jego pomocnikami, koncerty kolęd oraz piosenek świątecznych - wylicza Masłowski.
Drewniane budki stanęły 1 grudnia i będzie można zrobić w nich zakupy do 23 grudnia.
Zapytaliśmy o koszty, jakie musi ponieść handlujący swoimi wyrobami w budce na ulicy Piotrkowskiej.
- Cena stoiska to kwota od pięciu do sześciu tysięcy złotych za cały okres trwania jarmarku wraz z dostępem do prądu i ochroną - przekazuje Masłowski.
Mniej stoisk, ceny nieznacznie wyższe
Nasz dziennikarz wybrał się na ulicę Piotrkowską i porozmawiał z handlującymi i łodzianami, którzy robią zakupy na jarmarku.
- Jestem łodzianką, ale budka, która tu stoi co roku, należy do Węgra. Te wyroby, które widzimy, to są wyroby węgierskie - mówi nam kobieta.
Pytamy o ceny, czy jest drożej niż w ubiegłym roku, czy może ceny są podobne? - Wie pan co, jeśli chodzi o wędliny, to różnica to cztery złote na kilogramie, to myślę, że tragedii nie ma. Tylko salami z osła jest droższe, bo ciężko jest zdobyć mięso, za kilogram trzeba zapłacić 140 złotych. Jeśli chodzi o sery, to ceny są porównywalne do tych z ubiegłego roku - mówi łodzianka.
Kobieta dodała, że nie wie, czy stoisko pojawi się na Piotrkowskiej w przyszłym roku. - Miały być różne atrakcje, które miały przyciągnąć ludzi i widzi pan, jak to wygląda - ktoś się zatrzyma, coś kupi i tyle. Więcej osób jest tutaj dopiero w piątek po południu lub w sobotę.
Gdyby nie ta atmosfera świąteczna, myślę, że ten interes po prostu by był nieopłacalny - podkreśliła.
Odwiedziliśmy kolejną budkę - na wystawie chałwa i przemiła kobieta, która poinformowała nas, że nie jest właścicielem stoiska, tylko jej tata. Na jarmarku pojawiła sie już po raz dziesiąty. - Tendencja jest taka sama jak przed rokiem, wracają stali klienci, pojawiają się nowi. Chociaż muszę przyznać, że jarmark jest mniejszy niż przed rokiem - powiedziała nam kobieta.
- My proponujemy chałwę, ręcznie wyrabianą - są to chałwy na miodzie, podstawą jest sezam i miód no i oczywiście jest bogata gama smakowa. W tym roku na przykład, to co sobie w ubiegłym roku klienci życzyli to chałwa z gorzką czekoladą i żurawiną i ją mamy - podkreśliła.
Zapytaliśmy też łodzian, czy chętnie kupują jedzenie, czy wyroby rękodzielnicze na jarmarku. - Kupiłam, po kawałku wędliny - jakaś słoninka, kiełbaska, szyneczka. Tyle na ile mnie stać, a ceny nie są wcale takie niskie - powiedziała nam kobieta, która co roku odwiedza jarmark.
Czytaj też: Jarmarki świąteczne w Niemczech pod specjalną ochroną. Władze nie chcą dopuścić do kolejnej tragedii
- Ja kupiłam taką małą choinkę, która od razu świeci i Mikołaja. Kupiłam też ciasto i kawałek chałwy - przekazała kolejna z łodzianek. - Wydaje mi się, że w tym roku jest mniej budek na Piotrkowskiej, nie dzieje się tutaj tak dużo, żeby zachęcić łodzian do odwiedzin tego miejsca - dodała.
Jarmark świąteczny w Poznaniu. "Z własnym grzańcem"
O cenach na poznańskim jarmarku zrobiło się głośno za sprawą słów prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. - Mam wielu swoich znajomych, którzy idą na jarmark poczuć atmosferę i zabierają kubek termiczny z grzańcem, który potrafią sami zrobić. Zachęcam do tego, jesteśmy oszczędni, natomiast uważam, że to jest odpowiedzialność każdego z nas, ja na przykład też mogę sobie zrobić kanapkę i zjeść na takim jarmarku, nie muszę tego kupować w tej budce – powiedział Radiu Poznań.
Dwa dni później do tej wypowiedzi nawiązał w swoim wpisie na Facebooku. "Ceny jedzenia i napojów na poznańskich jarmarkach to ostatnio głośny temat. Sprawdziłem. Może nie są najniższe, ale też nie najwyższe w Polsce, ani też tak wysokie, jak przedstawiają niektóre media".
Postanowiliśmy to sprawdzić.
Na amatorów grzańca czekają – jak co roku - unikatowe betlejemskie kubki ze specjalnym wzorem. Za ich wypożyczenie trzeba zapłacić 20 złotych (można też zachować je na pamiątkę). Sam grzaniec to koszt 18 złotych.
Uwaga na ceny za 100 gram!
W ofercie gastronomicznej Betlejem Poznańskiego na placu Wolności, poza typowym polskim jedzeniem są m.in. jadalne kasztany, hiszpańskie churrosy czy amerykańskie corndogi.
Niektóre ceny zaskakują. Pajda chleba ze smalcem, cebulką i ogórkiem w wersji full wypas – 30 złotych. Z samym smalcem - 15 zł. "Ale jest naprawdę bardzo duża - spokojnie starczy dla dwóch osób" – podkreśla prezydent Poznania. I patrząc na jej rozmiar można się z nim zgodzić. Sami sprzedawcy deklarują zresztą, że można też kupić pół pajdy.
Z pozoru atrakcyjna wydaje się cena kiełbasy. 13,90 zł - za "giętą" z rusztu. Ale gdy wytęży się wzrok, zauważy się dopisek – "cena za 100 gram". Podobnie rzecz wygląda z szaszłykiem. Tu także płacimy za wagę i średnio liczyć trzeba się z wydatkiem rzędu 60 złotych. Także można się zdziwić. Inny chwyt marketingowy to cenniki na słupkach z cenami obowiązującymi jedynie w poniedziałek dla seniorów (powyżej 60 roku życia) oraz w czwartki dla studentów.
Gdyby szukać czegoś regionalnego – można zjeść pyrę z gzikiem za 15 złotych.
Desery? Cena churrosów może nie zachwyca, ale trzeba przyznać - porcje są uczciwe. Małą porcją tych słodkich hiszpańskich pączków za 25 złotych najedzą się dwie osoby. Cena gofrów – jak w sezonie nad morzem – od 10 złotych za suchy wafel po 28 złotych za wersję z trzema dodatkami.
Na stanowisku z kawą (zarówno do wypicia na miejscu jak i paczkowaną) z regionalnej palarni ceny są nieco wyższe niż na innych eventach. Wędzone sery też nie kosztują wiele więcej niż w stoisku przy Okrąglaku, gdzie od lat swoje wyroby sprzedają górale.
Zdaniem Jacka Jaśkowiaka, rodzinna wizyta na jarmarku to wydatek porównywalny z wyjściem do kina z zakupem popcornu i napojów czy do restauracji.
Betlejem Poznańskie na placu Wolności otwarto już 17 listopada i potrwa do końca roku. Na jarmarku znalazły się karuzele: z reniferami, wenecka i świąteczny pociąg. Na gości czeka największe w mieście młyńskie koło, a do tego ponad 60 wystawców z całego świata - m.in. z Włoch, Hiszpanii, Francji, Holandii, Niemiec, Polski, oferują rękodzieło, ozdoby, skarpetki, jest też stoisko z upominkami z motywami z Harry'ego Pottera.
Jaśkowiak zwrócił też uwagę, że poznańskie jarmarki oferują wiele darmowych atrakcji i bezpłatny jest sam wstęp. I tu trzeba przyznać mu rację - za wejście na część z licznych jarmarków w Berlinie pobierana jest symboliczna opłata.
"Organizatorzy jarmarków na MTP czy pl. Wolności nie mają wpływu na ceny oferowane przez wystawców. By były niższe, miasto musiałoby jarmarki dotować, co nie byłoby moim zdaniem właściwe" – podkreślił Jaśkowiak.
Organizatorem Betlejem Poznańskiego są Międzynarodowe Targi Poznańskie, jednak za jarmark na placu Wolności odpowiada firma Becker Eventservice. To ona wynajmuje wystawcom drewniane budki. Te zostały wykonane specjalnie pod potrzeby Poznania i wykorzystywane są raz w roku przez okres trwania Betlejem Poznańskiego. Przez resztę roku przechowywane są w magazynach oddalonych o 25 km od Poznania.
Jarmark świąteczny działa także na Międzynarodowych Targach Poznańskich na pl. Powszechnej Wystawy Krajowej. Otwarty będzie do 22 grudnia.
Atrakcjami są koło młyńskie, lodowisko, domek Świętego Mikołaja, zjazdy na pontonach, karuzela wenecka, autodrom, mirror cube, gadający Łoś Marcin, strzelnica, iluminacje świetlne czy symulator lotu saniami. Na stoiskach można kupić jedzenie oraz rękodzieło. W pobliżu jarmarku w Pawilonie nr 2 znajduje się także Wielka Fabryka Elfów.
Jarmark w Krakowie: 40 zł za pajdę ze smalcem z dodatkami
Na krakowskim jarmarku - który przez amerykańską stację CNN został uznany za jeden z najlepszych jarmarków na świecie - udało nam się porozmawiać z pracownikami kilku stoisk. Są zgodni co do tego, że to jedna z największych imprez w ich branży w ciągu roku. – To i Cepeliada, też w Krakowie, w listopadzie – uzupełnia pan Bartłomiej, który obsługuje stoisko z bursztynowymi wyrobami, należące do jego mamy. "Cepeliada" to Międzynarodowe Targi Sztuki Ludowej, które w tym roku odbywały się po raz 43.
Nasz rozmówca chętnie zdradza, co jest kluczowe podczas pracy w drewnianej budce zimą. – Trzeba się ciepło ubrać i nie jest źle. Gorzej, jak zawiewa, ale na to nic się nie poradzi – żartuje mężczyzna. Jak dodaje, w tym roku turystów jest nieco mniej niż w 2022, jednak wciąż jest nadzieja, że jarmark się rozkręci. I faktycznie, w ciągu dnia stale rośnie liczba osób ślizgających się na granitowych płytkach i brodzących w szarej pośniegowej brei, zalegającej między stoiskami, okazjonalnie upstrzonej czerwonymi kleksami z żurawiny, która spłynęła z grillowanego serka.
A logistyka przedsięwzięcia, ceny wynajmu i selekcja wystawców? O tym pan Bartłomiej nie ma pojęcia. – Tym wszystkim zajmuje się mama, ja tu tylko obsługuję - rozkłada ręce.
Podobne odpowiedzi słyszymy w innych stoiskach. Żaden z naszych rozmówców nie ujawnia się jako właściciel biznesu. A ci, którzy są do obsługi zatrudnieni, nie chcą mówić o stawkach, które im zaproponowano. – Możemy tylko powiedzieć, że są bardzo dobre – przekonują Natalia i Kinga, krakowianki pracujące w budce z kolorowymi skarpetkami. Według nich ludzi na jarmarku jest naprawdę dużo, a pogoda nie daje się we znaki aż tak bardzo, jak można by się spodziewać.
- Pogoda dopisała, turyści dopisali, jest dobrze – kwituje mężczyzna ze stoiska z biżuterią z naturalnych kamieni. On też nie chce mówić o technicznej stronie tego biznesu, ale przyznaje, że krakowski jarmark jest ważnym wydarzeniem w kalendarzu sprzedawców. Czy najważniejszym w roku? Tego nie komentuje.
W tym roku na krakowskim rynku stanęło prawie 100 kramów. Można kupić między innymi biżuterię, ciepłą odzież, zabawki, pocztówki i pamiątki. W budkach z gastronomią znajdziemy między innymi pierogi (40 złotych za 12 sztuk, a dodatki w postaci cebulki, boczku lub śmietany to dodatkowe siedem złotych), zupy (10 złotych za barszcz czerwony i 25 złotych za staropolski żurek), a pajda ze smalcem kosztuje od 18 złotych solo do ponad 40 złotych z dodatkami. Najtańszy z nich to szczypta szczypiorku, wyceniona na sześć złotych. Za bigos zapłacimy 30 złotych, a za serek z grilla, w zależności od dodatków, od siedmiu do dziewięciu złotych. Herbata zimowa kosztuje 15 złotych, a ceny grzańców zaczynają się od 25.
Urząd miasta podaje, że organizatorem jarmarku jest Krakowska Kongregacja Kupiecka. Próbowaliśmy skontaktować się z nią, by zapytać o ceny wynajmu i proces selekcji wystawców, jednak dowiedzieliśmy się, że "prezesa często nie ma w biurze". Na pytania zadane mailem nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Jarmark we Wrocławiu: 22 tysiące za stoisko
Wrocławski jarmark jest jednym z najbogatszych w Polsce. Nie tylko pełna oferta gastronomiczno-handlowa, ale także atrakcje dla dzieci w postaci karuzeli i innych zabawek. No i trwa najdłużej – od 24 listopada do 7 stycznia. Na Rynek i sąsiadujący z nim Plac Solny przychodzą tłumy.
A to wszystko przekłada się na koszty dla wynajmujących – za stoisko na całe ponad sześć tygodni płacą 22 tysiące zł. Plus 3,50 zł za kilowat prądu.
"Ceny zależą od produktów oraz miejsca na jarmarku, im bliżej do centrum jarmarku, tym wyższe ceny" - mówi sprzedawczyni na wrocławskim jarmarku.
Ceny? Wysokie, ale na tle innych jarmarków z Polski bez większych różnic. Za małego grzańca zapłacimy 15 zł, tyle samo za czekoladę na gorąco. Porcja szaszłyka z chlebem i keczupem to 49 zł, jest też opcja wyceny na wagę (19 zł za 100 gr). Chleb ze smalcem kosztuje 22 zł. Gofry od 10 do 20 zł, a serek z grilla z żurawiną 6 zł.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl