Nauczyciel miał ubrać odświętnie swoje dzieci. Potem po kolei strzelić im w głowę. Na końcu zabić żonę i siebie. Ich ciała trafiły do grobowca pastora Fuchsa. To wspomnienia 81-letniej pani Urszuli z Gostkowic, dzięki której wiemy, skąd w grobowcu wzięło się aż osiem czaszek. Kobieta, będąc dzieckiem, widziała na własne oczy, jak cała rodzina została tam wrzucona.
Na początku czerwca informowaliśmy o niecodziennym odkryciu na terenie dawnego cmentarza ewangelickiego w Gostkowie na Dolnym Śląsku. Grupa pasjonatów historii, przy okazji porządkowania nekropolii, zauważyła pękniętą pokrywę grobowca pastora Friedricha Augusta Fuchsa. Duchowny został pochowany w 1856 roku. Ale w środku nie było jego trumny.
- Naszym oczom w krypcie ukazało się osiem czaszek złożonych w jeden róg grobu. I co jeszcze dziwnego, w grobowcu są też wielkie buty. Historycy oceniają, iż są to buty wojskowe, żołnierzy niemieckich - mówiła nam Angelika Babula, od kilku lat właścicielka cmentarza, a także prezes fundacji Anna w Gostkowie.
O znalezisku poinformowane zostały odpowiednie służby, ale przez ponad miesiąc nic się w tej sprawie nie ruszyło. Po nagłośnieniu tajemnicy grobowca pastora Fuchsa okazało się, że odpowiedź na nurtujące historyków pytania jest znacznie bliżej, niż można się było spodziewać.
Do grobu na galowo
Pani Urszula Sagan w Gostkowie mieszka od dziecka. Urodziła się w 1937 roku, więc - jak twierdzi - dobrze pamięta powojenne realia. Wielu Niemców, mimo otrzymania nakazów wyjazdu, nadal żyło na Dolnym Śląsku. To właśnie niemiecka rodzina ma - według pani Urszuli - spoczywać w pastorowym grobie.
Autochtonka wspomina, że w sąsiednich Nowych Bogaczowicach mieszkał nauczyciel z żoną i piątką dzieci. Jedyny w okolicy. Niemiec, "hitlerowiec", jak sugeruje 81-latka. Tacy nie mieli spokoju. Na Ziemiach Odzyskanych pojawiało się coraz więcej osadników migrujących z innych części Polski, którzy nie chcieli bratać się z najeźdźcą.
- On się bał. Wolał rodzinę wybić, żeby mieć spokój. Tak mi się wydaje - mówi Urszula Sagan.
W 1947 roku ów nauczyciel miał ubrać odświętnie swoje dzieci. W nowiutkie sukienki i czyste buty. Małżeństwo też zapewne ubrane nienagannie. Jakby wszyscy byli gotowi, pogodzeni z losem.
Wozami na cmentarz
Mężczyzna zastrzelił wszystkich po kolei. Potem oddał strzał samobójczy. Mieszkańcy Nowych Bogaczowic, dowiedziawszy się o egzekucji, załadowali siedem ciał na wozy zaprzężone w konie i udali się do Gostkowa.
Tam, na cmentarzu, mieszczącym się przy opuszczonej już wówczas parafii ewangelickiej, stała młodziutka, 9-10 letnia Ula. Wraz z matką z bliska obserwowały, jak ludzie otworzyli wieko grobowca pastora Fuchsa i po kolei, jedno na drugie, wrzucali do środka ciała rodziny nauczyciela. Na koniec zostały one jeszcze "przykryte" stertą pieniędzy - bezwartościowych marek, których niemiecka rodzina miała w domu pełne torby.
Portal dziennik.walbrzych.pl dotarł w niemieckim archiwum do dokumentu - karty nauczyciela z Nowych Bogaczowic. Została wystawiona na nazwisko Gustav Gleesner. Najprawdopodobniej to właśnie on i jego bliscy spoczęli w grobie pastora Fuchsa.
Historia opowiedziana przez panią Urszulę wyjaśnia, skąd w krypcie siedem czaszek. Nadal jednak nie wiadomo, czyja może być ósma. Może pastora, a może właściciela wojskowych butów, które też odnaleziono w środku? Tego niestety mieszkanka Gostkowa już nie wie.
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław/dziennik.walbrzych.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław