Najpierw spowodował kolizję i uciekł z miejsca zdarzenia, później sam zgłosił się na komendę. Do siedziby policjantów podwiozła go jego pijana znajoma. To nie był koniec "wpadek", bo w aucie siedział też jego właściciel, któremu teraz za użyczenie pojazdu pijanemu kierowcy grozi mandat.
- W niedzielny poranek otrzymaliśmy informację o kolizji w centrum miasta. Ze zgłoszenia wynikało też, że sprawca uciekł z miejsca zdarzenia - relacjonuje podkom. Katarzyna Janas z policji w Nysie. Na miejscu policjanci ustalili, że kierowca forda nie ustąpił pierwszeństwa 19-latce jadącej oplem. Po chwili mieli już numery rejestracyjne samochodu i namierzyli prawdopodobnego kierowcę. Jednak po kilkudziesięciu minutach mężczyzna sam zgłosił się do mundurowych. Był trzeźwy.
- Funkcjonariusze zatrzymali mu prawo jazdy i skierują do sądu wniosek o jego ukaranie. 20-latek tłumaczył, że uciekł z miejsca kolizji, bo nie miał przy sobie dokumentów - mówi Janas. I dodaje, że ucieczka z miejsca takiego zdarzenia to wykroczenie. Za to mężczyźnie grozi sądowy zakaz prowadzenia pojazdów.
Znajomi uciekiniera też ukarani
Policjantów zainteresował też stan kobiety, która przywiozła sprawcę kolizji do ich siedziby. Okazało się, że miała niemal promil alkoholu w organizmie. Za jazdę po pijanemu grozi jej do 2 lat więzienia oraz sądowy zakaz kierowania pojazdami. W aucie, które podjechało pod komendę siedział też jego pijany właściciel. Jemu z kolei grozi teraz mandat za to, że udostępnił swój samochód pijanemu kierowcy.
Do zdarzenia doszło w Nysie:
Autor: tam / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KPP Nysa