Informacja na początku mogła wydawać się mało prawdopodobna - z dyrekcją Muzeum Narodowego we Wrocławiu skontaktował się ktoś, kto przedstawiał się jako prawnik i mówił o spadku pozostawionym przez kobietę, której nazwiska w instytucji początkowo nikt nie kojarzył. Okazało się jednak, że nie było to oszustwo, tylko - jak mówi dyrektor muzeum, profesor Piotr Oszczanowski - bardzo szlachetny i zupełnie niespodziewany gest.
Pieniądze, które trafiły do Wrocławia, są oszczędnościami życia profesor Markéty Charloty Götz-Stankiewicz. Kobieta zmarła w Vancouver pod koniec ubiegłego roku w wieku 95 lat. W swoim testamencie umieściła listę instytucji, które miały zostać obdarowane jej spadkiem. Profesor Piotr Oszczanowski, dyrektor wrocławskiego Muzeum Narodowego, przyznaje w rozmowie z tvn24.pl, że początkowo był zaskoczony kontaktem ze strony prawnika, który w imieniu zmarłej miał rozdysponować jej majątek.
- Naturalną sprawą było to, że po pierwszym kontakcie zachodziłem w głowę, czym pani profesor z Kanady się kierowała, wybierając naszą instytucję - przyznaje dyrektor. Opowiada, że wraz z innymi pracownikami rozpoczął poszukiwania informacji na temat kobiety.
95 lat niezwykłej historii
- Otrzymaliśmy obraz bardzo interesującej postaci - urodziła się w 1927 roku w Czechach, w rodzinie niemiecko-żydowskiej. Przeżyła Holocaust i wyemigrowała do Kanady, gdzie wykładała slawistykę na kilku uczelniach. Interesowała się teatrem, brała udział w maratonach - wylicza prof. Oszczanowski.
Informacji było sporo, ale żadna z nich nie tłumaczyła, dlaczego kobieta postanowiła wesprzeć wrocławską instytucję. W końcu jednak udało się natrafić na trop, który może to tłumaczyć. Mężem zmarłej profesorki był Polak - politolog i filozof, prof. Władysław Józef Stankiewicz.
Czytaj też: Muzeum Techniki "działa już w stu procentach". Nowe wystawy opowiadają o polskiej inżynierii i energii
- Zmarł przed żoną. Udało nam się ustalić, że przekazał kiedyś nam swoje książki. Być może to sprawiło, że pani Markéta Charlota Götz-Stankiewicz zdecydowała się nas uwzględnić w swoim testamencie - mówi Oszczanowski.
Lista obdarowanych
Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu otrzymał kopię testamentu zmarłej profesor. - Mogę poinformować, że zmarła przekazała oszczędności życia wielu instytucjom publicznym, między innymi w Czechach. Chcę jednak zaznaczyć, że nie jesteśmy jedynym podmiotem w Polsce, któremu przepisała swój majątek - podkreśla rozmówca tvn24.pl.
Profesor Piotr Oszczanowski nie zdradza, jaką kwotę dostało muzeum. Dlaczego? - W tym przypadku, podobnie jak w przypadku wartości dzieł sztuki, które do nas trafiają, odpowiadam: jest to bezcenne. Wychodzę z założenia, że to nie kwota jest najważniejsza. Podejrzewam, że donatorka w swojej skromności by sobie tego nie życzyła. Uznaliśmy jednak, że gest jest na tyle ważny, że trzeba o nim mówić głośno - zaznacza.
Środki ze spadku po Markécie Charloty Götz-Stankiewicz zostały już przelane na konto muzeum. Mają zostać przekazane na wsparcie Teatru Czterech, działającego w Muzeum Narodowym. - Chcemy, żeby środki były przekazane na aktywność, która była bliska pani profesor - podkreśla dyrektor.
Uhonorowanie
Profesor Piotr Oszczanowski informuje, że formalności związane z przekazaniem spadku po zmarłej naukowczyni zajęły kilka miesięcy.
- Nazwisko pani profesor znajdzie się na tablicy pamiątkowej, która zawiśnie w 75. rocznicę istnienia Muzeum Narodowego. Chcemy uhonorować ludzi, którzy wykazali się dużą szlachetnością i wsparli instytucję pożytku publicznego. My, jako pracownicy, jesteśmy jak komety. Przelatujemy i nas nie ma. Muzeum zostanie. Tak samo jak pamięć o tych, którzy nam pomagają - kończy Oszczanowski.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: archiwum TVN24