64-letni mieszkaniec gminy Milicz (województwo dolnośląskie) był pijany. Tak bardzo, że pomylił swojego quada z cudzym samochodem. Wsiadł do auta, którym następnie wjechał do przydrożnego stawu. Mężczyzna został zatrzymany przez policję.
Policjanci zostali zaalarmowani, że w lesie niedaleko miejscowości Ruda Sułowska doszło do kradzieży osobowego opla. Samochodem do lasu przyjechali mężczyźni, którzy wykonywali tam prace porządkowe. Gdy wrócili do auta, tego już nie było. Jednak tuż obok miejsca, gdzie wcześniej stał ich samochód, ktoś zaparkował quada.
Wjechał do stawu
- Policjanci ustalili właściciela pojazdu i pojechali do jego miejsca zamieszkania, by wyjaśnić, co się stało. Jednak po drodze patrol natknął się na skradziony samochód, który znajdował się w przydrożnych szuwarach i był częściowo zanurzony w wodzie – relacjonuje Monika Kaleta z biura prasowego dolnośląskiej policji. Za kierownicą siedział mężczyzna. 64-latek był pijany. Badanie wykazało, że ma ponad 2,5 promila alkoholu w organizmie. OGLĄDAJ NA ŻYWO W TVN24 GO >>> - Okazało się, że mężczyzna nie tylko pomylił quada z zaparkowanym obok samochodem i wsiadł do cudzego pojazdu, ale też odjechał nim, będąc pod wpływem alkoholu – przekazuje policjantka. I dodaje, że mieszkaniec gminy Milicz usłyszał dwa zarzuty. Teraz grozi mu do pięciu lat więzienia i nie mniej niż trzy lata zakazu kierowania pojazdami. Sprawa jest wciąż wyjaśniana. Samochód ze stawu musieli wyciągać strażacy.
Źródło: policja dolnośląska
Źródło zdjęcia głównego: policja dolnośląska