Kenijczyk zwycięzcą 30. wrocławskiego maratonu. Mimo że do rekordu zabrakło dwóch minut, emocje na trasie były ogromne. Ostatecznie na start zdecydowało się 4048 osób. Do mety dobiegło 3895.
Krzyki, brawa, piski. Wrocławianie od rana stali na trasie maratonu i dopingują biegnących sportowów. Wzdłuż całej trasy można było spotkać setki kibiców z transparentami.
Kenia zwyciężyła
2 godziny, 15 minut i 32 sekundy - tyle czasu na przebiegnięcie 42,195 km potrzebował Kenijczyk Edwin Kirui, który przerwał białą wstęgę na linii mety. Do pobicia rekordu zabrakło mu ponad 2 minut.
- On nawet nie jest spocony! - komentowali kibice. Biegacz przyznał jednak, że pod koniec maratonu stracił siły. Nie czuł się jednak samotny. Kenijczycy zajęli pierwsze cztery miejsca.
Najszybszy z Polaków, Krzysztof Bartkiewicz był szósty. Dwie sekundy za nim, z czasem 02:27:50, dobiegł pierwszy wrocławian, Tomasz Sobczyk.
Wśród kobiet wygrała Polka, Marta Szenk z czasem 02:49:03. Honoru Wrocławia broniła Marzena Morawska z WKB Piast Wrocław, która zajęła 5. miejsce.
Nie wszyscy dobiegli do mety
Start i meta w tym samym miejscu. Stadion Olimpijski żegnał i witał maratończyków. Jednak nie wszystkich. Mimo że wystartowało 4048 osób, do mety dobiegło 3895.
Ostatni biegacz pokonał 42,195 km w 6 godzin i 10 minut.
Autor: kluk,ansa/roody / Źródło: TVN24 Wrocław