Wśród najbardziej dotkniętych powodzią miast na Dolnym Śląsku znalazły się Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie i Kłodzko. Michał Piszko, burmistrz Kłodzka, twierdzi, że o nadciągającym zagrożeniu dowiedział się od dziennikarki. - Burmistrz powinien otrzymać taką informację z centrum zarządzania kryzysowego w powiecie kłodzkim. Ale nie otrzymałem, i z tego, co wiem dzisiaj, oni też oficjalnie o tym, co się wydarzyło na tamie w Stroniu, nie wiedzieli - mówił Piszko. Jan Kalfas, szef centrum zarządzania kryzysowego w kłodzkim starostwie powiatowym, zrezygnował ze stanowiska.
Lądek-Zdrój, Stronie Śląskie i Kłodzko - te miasta na Dolnym Śląsku zostały najmocniej dotknięte przez powódź. W tym drugim podczas naporu wody na tamę pękł wał na Morawce, co doprowadziło do zalania miasta. Wezbrana rzeka Biała Lądecka (do której dopływa Morawka) po około trzech godzinach, niszcząc wcześniej Stronie Śląskie i Lądek-Zdrój, wpadła do Nysy Kłodzkiej, która z kolei zalała Kłodzko.
Jak się okazuje, burmistrz tego miasta, o tym, że wały obok tamy w Stroniu Śląskim pękły, dowiedział się nie od powiatowego centrum zarządzania kryzysowego, nie od Wód Polskich, ale od dziennikarki lokalnego portalu. Do rozmycia zapory ziemnej zbiornika w Starej Morawce doszło - jak informują Wody Polskie - około godziny 10.35 w niedzielę, 15 września.
CZYTAJ WIĘĆEJ: "Takiej informacji nie znaleźliśmy". Burmistrz Kłodzka o tym, jak dowiedział się o nadciągającej fali
- Burmistrz powinien otrzymać taką informację z centrum zarządzania kryzysowego w powiecie kłodzkim. Ale nie otrzymałem i z tego, co wiem dzisiaj, oni też oficjalnie o tym, co się wydarzyło na tamie w Stroniu, nie wiedzieli - dodał w rozmowie z TVN24.pl w piątek, 19 września. - Mielibyśmy czas, żeby wielu ludzi ewakuować, włączyć w to służby, żeby wydawali komunikaty - podkreślał.
Szef centrum zarządzania kryzysowego rezygnuje
W tej samej rozmowie Michał Piszko poinformował, że 19 września ze stanowiska w centrum zarządzania kryzysowego zrezygnował jego szef Jan Kalfas. - Zrobiłem to z wielkim bólem, ale po prostu nie wytrzymywałem tej sytuacji. W czwartek złożyłem wypowiedzenie w trybie natychmiastowym na podstawie artykułu 55 Kodeksu pracy - wyjaśnił w rozmowie z tvn24.pl Kalfas.
- Było to podyktowane zachowaniem pani starosty, które uwłacza mojej godności, zakresowi obowiązków, mojej pracy. Przez panią starostę byłem traktowany jak śmieć - mówi.
- Trwałem w zakresie swoich obowiązków i byłem na posterunku, pomimo tego, że starosta mnie o niczym nie informowała, tylko wydawała polecenia. Ostatnia kropla, która mnie wyprowadziła z równowagi, przelała się w czwartek, wtedy już nie wytrzymałem - mówi. Dodaje, że "nie przestaje pomagać, choć teraz nie podejmuje żadnych ważnych decyzji".
"Dosyć duże zdziwienie"
- Chcę to zostawić bez komentarza. Dyrektor Wydziału Zarządzania Kryzysowego w momencie ekstremalnej sytuacji, czyli w zarządzaniu kryzysowym, złożył rezygnację. Natychmiast przyjął obowiązki dyrektora zarządzania kryzysowego pan Grzegorz Sinkiewicz. Wspomogłam zespół czterema pracownikami - mówi Małgorzata Jędrzejewska-Skrzypczyk, starosta kłodzki.
- Otrzymałem informację o tym, że szef Wydziału Zarządzania Kryzysowego w Starostwie Powiatowym w Kłodzku zrezygnował ze swojej funkcji. Było to dla mnie dosyć duże zdziwienie, bo jednak w takiej sytuacji, w takim momencie to są troszeczkę druzgocące informacje, że tam jest taki problem. Jako burmistrz otrzymałem informację, że został ten pan już zastąpiony inną osobą - powiedział Michał Piszko, burmistrz Kłodzka. Jak dodał, "współpraca jest poprawna".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Ewa Mołdysz