Jerzy Pokój, były szef Karkonoskiej Grupy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, wskazał na główne przyczyny wypadków w polskich górach. To przede wszystkim nierozwaga i brak odpowiedniego przygotowania. - Śnieżka z dołu wygląda przepięknie, zaprasza nas za każdym razem. Dziś jest to jednak góra lodowa i trzeba mieć wyobraźnię, że w każdym momencie może zdarzyć się poślizgnięcie - powiedział na antenie TVN24.
Jerzy Pokój przyznał, że bardzo wielu turystów, którzy wychodzą w polskie góry, jest do tego nieprzygotowanych.
- Nierozwaga oraz brak przygotowania w polskich górach jest porażająca. Ten wypadek to nic nowego w Karkonoszach. W latach 70. mniej więcej w tym samym miejscu zginął czeski turysta i dwóch ratowników Horskiej Służby. Śnieżka z dołu wygląda przepięknie, zaprasza nas za każdym razem. Dziś jest to góra lodowa i trzeba mieć wyobraźnię, że w każdym momencie może zdarzyć się poślizgnięcie. Jest tam strome zbocze i ześlizgnięcie się po nim doprowadza do tragedii - wyjaśnił.
O czym pamiętać w górach?
Pokój podkreślił, że "całe zbocze Śnieżki jest teraz strasznie niebezpieczne, ponieważ jest to góra lodowa". - Nie wystarczą nawet raki turystyczne, które wypożyczamy, chodząc po chodnikach czy niewielkich zboczach. Potrzeba ogromnej rozwagi, śniegu jest dużo, poręczy zabezpieczających niewiele i tak naprawdę w każdej chwili może dojść do niebezpiecznej sytuacji - stwierdził były goprowiec.
O czym trzeba pamiętać przed wyjściem w góry? - Jest szereg rzeczy, które trzeba wykonać. Po pierwsze trzeba zapoznać się dokładnie z trasą, którą chcemy pokonać. Nie jest tak, że nagle jest lepsza pogoda i spróbujemy wejść w inne miejsce. Trzeba wiedzieć, gdzie i jak oraz jaki sprzęt może nam się przydać. Kiedyś była wypożyczalnia raków pod Śnieżką, ale później zaniechano tego. Jeżeli nie masz kondycji, nie masz odpowiedniego ubrania i obuwia, to ogranicz wyprawę do takich miejsc, które nie będą ci zagrażały - przyznał Jerzy Pokój.
On sam ma plan, by w każdym schronisku, pensjonacie czy recepcji hotelowej znalazło się 10 przykazań, do których będzie trzeba się zastosować przed wyjściem w góry, tak by bezpiecznie z nich wrócić. - Dziś ludzie przeczytają w smartfonie o pewnych rzeczach i właściwie nic im więcej nie potrzeba. Wydaje im się, że jak przeczytali, to już tak będzie. Chodzi jednak o to, że właśnie tak nie będzie - podsumował Pokój.
Wypadek i akcja ratunkowa na Śnieżce
We wtorek (30 stycznia) krótko po godzinie 14 służby otrzymały zgłoszenie o wypadku grupki turystów, którzy spadli ze szczytu Śnieżki, w dół zbocza, w kierunku Kotła Łomniczki.
"Ratownicy Grupy Karkonoskiej GOPR prowadzili akcję ratunkową na północnych zboczach Śnieżki, w rejonie tak zwanej Rynny Śmierci. O godzinie 14.10 ratownik dyżurny otrzymał zgłoszenie o wypadku - osunięciu się grupki turystów w dół zbocza w kierunku Kotła Łomniczki" - przekazał Karkonoski GOPR.
Do akcji został skierowany zespół ośmiu ratowników pełniących dyżur w stacji ratunkowej w Karpaczu. "Ze zgłoszenia wypadku nie wynikało jasno, ile osób uległo wypadkowi, i do czasu zakończenia działań tej informacji nie można było potwierdzić" - poinformowali ratownicy.
Na miejscu ratownicy odnaleźli ciała dwóch osób, które poniosły śmierć w wyniku upadku z około 900 metrów. "Osoby te spadły z samego szczytu Śnieżki do dna Kotła Łomniczki. Teren został dokładnie przeszukany i wykluczono udział w zdarzeniu dodatkowych osób. Osoby, które uległy śmiertelnemu wypadkowi, to obywatele Polscy, mężczyźni w wieku 23 oraz 47 lat" - podał Karkonoski GOPR.
By wydobyć ciała, ratownicy musieli posłużyć się technikami linowymi, a następnie przetransportowali je do Karpacza. Akcja ratunkowa zakończyła się o godzinie 21.30.
- Łącznie w akcji brało udział 22 ratowników GOPR, 4 ratowników Horskiej Służby, 6 żołnierzy oraz 1 śmigłowiec LPR, 2 czeskie śmigłowce, a także ratrak Karpacz Ski Arena, który przetransportowywał ratowników do góry w stronę Domu Śląskiego. Zbocza północne Śnieżki to tereny mocno eksponowane. Obecnie panują tam bardzo trudne warunki. Całe zbocze jest oblodzone. Ratownicy musieli zachować dużą ostrożność, by nie ulec wypadkowi. Cały transport poszkodowanych był zabezpieczany linami - powiedział w rozmowie z TVN24 Adam Tkocz, naczelnik Karkonoskiej Grupy GOPR.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: GOPR Karkonosze