Mieszkaniec Dolnego Śląska celowo rozjechał psa kierowanym przez siebie busem - sąd nie miał co do tego wątpliwości. I skazał mężczyznę między innymi na dwa lata ograniczenia wolności. W tym czasie Rafał B. ma pracować społecznie. Rozstrzygnięcie nie podoba się obrońcom praw zwierząt, którzy domagają się dla mężczyzny kary bezwzględnego więzienia. - Sąd zagrał nam na nosie - podkreślają, zapowiadając apelację.
Najpierw przejechał po brzuchu i tylnych łapach, później po głowie
Co widać na nagraniu? Najpierw B. woła do psa "Stary, ku***, podnoś się!", po czym przejeżdża mu po brzuchu i tylnych łapach. Pies wydobywa z siebie przeraźliwy jęk. A mężczyzna jeszcze kilka razy cofa i znów po nim przejeżdża. "Co ci, ku***, co ci? Podnoś się" - mówi do konającego czworonoga. "Ch***wo tak trochę. Ale ch**, teraz chodzić nie umiesz, to masz teraz na łeb" - pastwi się nad zwierzęciem, po czym przejeżdża po jego głowie. Film był na tyle drastyczny, że nie zdecydowaliśmy się go opublikować.
Nagranie pokazujące brutalne zachowanie Rafała B. błyskawicznie rozeszło się po sieci. Sprawą zajęła się policja, która - po namierzeniu mężczyzny przez Pogotowie dla Zwierząt - zatrzymała mężczyznę. B. usłyszał zarzut zabicia psa ze szczególnym okrucieństwem. Do wszystkiego się przyznał. Groziło mu do pięciu lat więzienia.
Kara: prace społeczne, 10 tysięcy złotych nawiązki i 10-letni zakaz posiadania zwierząt
Jak informuje Pogotowie dla Zwierząt - które było jednym z oskarżycieli posiłkowych - w sprawie Rafała B. zapadł wyrok. Sąd Rejonowy w Myszkowie (województwo śląskie) wydał go w trybie nakazowym, a więc bez przeprowadzania rozprawy. Jak czytamy w wyroku, sąd przyjął, "że na podstawie zebranych dowodów okoliczności czynu i wina oskarżonego nie budzą wątpliwości". Tym samym uznał B. za winnego. I skazał go na dwa lata ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania - w tym czasie - nieodpłatnej pracy na cele społeczne. Mężczyzna taką pracę ma wykonywać przez 40 godzin miesięcznie. Na poczet kary zaliczono mu czas ponad trzech miesięcy, które spędził w areszcie śledczym. Oprócz tego oskarżony ma zapłacić 10 tysięcy złotych nawiązki na rzecz Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt "Animals" i przez 10 lat nie może posiadać zwierząt. To nie koniec, bo Rafał B. ma pokryć ponad 22 tysiący złotych opłat i wydatków poniesionych w sprawie. Wyrok nie jest prawomocny.
"Sąd łagodnie potraktował sprawcę i zagrał nam na nosie"
Rozstrzygnięcie nie podoba się obrońcom praw zwierząt. "Ten wyrok jest śmiesznie niski. Sąd bardzo łagodnie potraktował sprawcę, a jednocześnie zagrał nam na nosie" - komentuje Pogotowie dla Zwierząt na swoim facebookowym profilu. I zapowiada apelację. "Czy to jakaś kpina z prawa? Czy sąd śmieje się obrońcom zwierząt i osobom nam pomagającym w twarz? Będziemy zaskarżać ten wyrok, bo jest porażająco niski, jak na czyn, jaki popełnił sprawca. Nie odpuścimy, żądając przed sądem kary bezwzględnego więzienia" - zapowiadają aktywiści.
Źródło: facebook.com, TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Oleśnickie Bidy