W internecie pojawiło się nagranie, na którym widać zielone lamborghini, które z dużą prędkością wyprzedza auto, w którym był wideorejestrator, a potem zjeżdża na pas awaryjny, żeby wyprzedzić autobus. To trzecie w ostatnim czasie nagranie, na którym widać niebezpieczną jazdę charakterystycznego sportowego auta. Od początku lipca policja namierza kierowcę, jak dotąd nieskutecznie.
Na nagraniu słychać ryk sportowego silnika lamborghini, które w ekspresowym tempie mija autora nagrania i jadący przed nim autobus. Następnie kierowca zjeżdża na prawy pas (na lewym dwa inne auta wyprzedzają autobus), a potem na pas awaryjny i znowu gwałtownie przyspiesza. Sportowe auto w czasie manewru wznieca za sobą chmurę kurzu. "Ale idiota" - komentuje głos w aucie, w którym zainstalowany był wideorejestrator.
To już trzecie podobne nagranie, które trafiło do sieci. Na początku lipca informowaliśmy o tym, że policja stara się namierzyć kierowcę zielonego lamborghini, które 29 czerwca jechało opolskim odcinkiem autostrady A4. Jeden z podróżujących autostradą kierowców wysłał policji nagranie, na którym widać, jak sportowe auto wyprzedza z dużą prędkością inne - używając do tego pasa awaryjnego.
Trzeci film, który można znaleźć w sieci, nagrany został 28 lipca na autostradzie A4 z Katowic do Gliwic. Na nagraniu można zobaczyć, że ruch na autostradzie był spowolniony - samochody jechały z niewielką prędkością, kiedy nagle ciąg pojazdów wyprzedza zielone lamborghini. Ponownie po pasie awaryjnym.
Czy na każdym z tych nagrań widoczne jest to samo auto? To sprawdza policja.
Namierzanie
W połowie lipca na tvn24.pl informowaliśmy, że policja ustaliła, że zielone lamborghini widoczne na pierwszym filmie (z 29 czerwca) jest leasingowane przez jedną z firm. - Wystąpiliśmy do firmy o informację, kto używa tego pojazdu. Użytkownik będzie z kolei zobowiązany do wskazania, kto w krytycznym momencie siedział za kierownicą - mówiła nam wtedy starszy aspirant Patrycja Kaszuba z komendy powiatowej w Brzegu, która zajmuje się namierzaniem kierowcy.
Od tego czasu jednak - jak się dowiedzieliśmy - niewiele się zmieniło. Kierowcy bowiem na razie nie spotkały żadne konsekwencje.
Czytaj też: Policja pokazuje mapę śmierci
"My wiemy już, kto jest właścicielem tego pojazdu. Stosowne pisma zostały wysłane do banku, czyli do firmy leasigowej, która jest właścicielem pojazdu. Czekamy na oficjalną odpowiedź, która jednocześnie będzie dowodem w sprawie" - przekazuje w przesłanym nam teraz oświadczeniu st. asp. Kaszuba. Zaznacza przy tym, że policjanci prowadzą "swoje ustalenia operacyjne" i wytypowali osoby, które mogły w powiecie brzeskim kierować zielonym lamborghini i dopuścić się widocznych na filmie wykroczeń.
Czytaj też: Trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów za "agresję drogową" na S7. Jest prawomocny wyrok sądu
"Natomiast jeszcze za wcześnie jest, by wskazywać wprost winę któregoś z kierowców. W tej sprawie zarzuty nie zostały jeszcze postawione" - czytamy w informacji, którą otrzymaliśmy od policji.
Różne nagrania, jeden kierowca?
Kaszuba przekazuje, że policjanci z Brzegu nawiązali kontakt z jednostkami na terenie, gdzie lamborghini również było nagrane i zarejestrowane zostały wykroczenia przez innych kierowców. "Być może okaże się, że te sprawy łączą się ze sobą" - przekazuje policjantka w komunikacie przesłanym tvn24.pl.
Dodaje, że każdy właściciel pojazdu ma obowiązek wskazania użytkownika. "Jeżeli tego nie zrobi, to musi się liczyć z grzywną do kilku tysięcy złotych" - podkreśla rzeczniczka policji w Brzegu.
Jak zaznacza, brzescy policjanci zajmują się kwestią nieprawidłowego wyprzedzania przez kierowcę lamborghini "w zbiegu z innymi wykroczeniami". "Tutaj mamy możliwość nałożenia mandatu do sześciu tysięcy złotych. Natomiast jeśli materiał dowodowy jest na tyle obciążający, że nie może się to skończyć mandatem, wówczas sprawa trafia do sądu. Grzywna może sięgnąć nawet 30 000 złotych" - kończy policjantka.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Stop Cham