Wolontariusze Ekostraży z Wrocławia uratowali, zaplątanego w stalowe linki rozwieszone na drzewie, borsuka. Są pewni, że pułapkę w lesie zostawił kłusownik. I zapowiadają powiadomienie o sprawie straży łowieckiej, bo - jak podkreślają - "ciągle nie brakuje zwykłych zwyrodnialców".
Zaplątane w metalowe linki rozwieszone na drzewie zwierzę zauważyli spacerowicze. Borsuk wisiał metr nad ziemią. A linki, przy każdym ruchu zestresowanego i przestraszonego zwierzęcia, wbijały się w jego ciało. Spacerowicze o sprawie powiadomili Stowarzyszenie Ekostraż. I to właśnie jej wolontariusze ruszyli na pomoc dzikiemu zwierzęciu. - Borsuk wpadł we wnyki kłusownicze, specjalnie tam przez kogoś pozostawione. Nie wiemy tylko, czy była to pułapka zastawiona na borsuka, czy inne zwierzę – podkreśla Katarzyna Szakowska z Ekostraży. I dodaje, że nie wiadomo, jak długo borsuk był w ten sposób uwięziony. OGLĄDAJ TELEWIZJĘ NA ŻYWO W TVN24 GO >>>
Borsuka uwalniali ponad godzinę
Akcja oswobodzenia zwierzęcia z sideł trwała ponad godzinę. - Wolontariusze mieli przy sobie nożyce i narzędzia, ale sidła wykonane były z grubej, plecionej stali. Nie dało się tych linek po prostu przeciąć, musiały zostać przepiłowane. Sprawy nie ułatwiał zwierzak, który był bardzo zdenerwowany – mówi Szakowska. Uwolniony dorosły samiec borsuka trafił pod opiekę weterynarzy. Zwierzę było spragnione, poobijane i obolałe. Lekarze zdecydowali, że musi być leczony antybiotykiem. Najbliższe dwa tygodnie borsuk spędzi na obserwacji w azylu Ekostraży. Potem, jeśli pozwoli na to jego stan, wróci na wolność.
"Ciągle nie brakuje zwykłych zwyrodnialców"
Ekostraż o sprawie borsuka i pułapce zastawionej w lesie pod Trzebnicą ma zamiar powiadomić służby. "O sidłach i borsuku, który z nich ocalał powiadomiona zostanie państwowa straż łowiecka" – czytamy w facebookowym wpisie. A wolontariusze podkreślają: "Ciągle nie brakuje zwykłych zwyrodnialców".
Źródło: tvn24.pl, facebook.com
Źródło zdjęcia głównego: facebook.com/EKOSTRAZ