Tak medialnego wejścia nie miał do tej pory żaden z komendantów głównych. W połowie stycznia nowy szef policji Zbigniew Maj pod czujnym okiem kamer oprowadzał dziennikarzy po swojej siedzibie i demaskował rzekomą niegospodarność swoich poprzedników. - Moje doświadczenie PR-owskie nie jest aż tak profesjonalne. Nie powinno to być tak zrobione - przyznaje teraz. Czy ten błąd może przysłonić jego dotychczasową, doskonale rozwijającą się karierę? Materiał "Czarno na białym".
Tuż po objęciu nowego stanowiska Zbigniew Maj wystąpił na konferencji prasowej wraz z wiceministrem spraw wewnętrznych i administracji, Jarosławem Zielińskim. W czasie spotkania z dziennikarzami zaprezentowano m.in. wyniki audytu prowadzonego w Komendzie Głównej. Wiele uwagi poświęcono wydatkom poprzedników. Aby pokazać, jak wygląda "Bizancjum" pozostawione przez dawną ekipę, Maj oprowadzał po budynku, przedstawiając rzekome dowody na niegospodarność. W czasie prezentacji dziennikarze mogli obejrzeć np. zawartość szafek w sali konferencyjnej.
- Pytam, po co komendantowi policji tego typu urządzenia: nagrywarki różnego rodzaju, mikrofony. Nie wiem, czy mam podsłuchiwać swoich podwładnych, czy parlamentarzystów różnych opcji. Tu zamontowane są kamery, nie lubię pracować w "Big Brotherze" - mówił nowy szef policji. - Całe pomieszczenie jest jak klatka Faradaya. Siatka w podłodze, farby w ścianach powodują odbicie fal. Okna wyposażone są w systemy niepozwalające podsłuchać dyskutantów i samego komendanta - pokazywał.
- Otwartość komendanta była zaskakująca - ocenia w rozmowie z TVN24 Piotr Zajączkowski, prezes Agencji Bezpieczeństwa Informacji, który od lat zajmuje się zabezpieczeniem przed podsłuchami. - Dziwi mnie to, że zwalczając przestępczość zorganizowaną, a ma ogromne zasługi w tym zakresie i jest uważany za eksperta, tak bardzo się w obnażył. Równie dobrze mógłby oddać klucze do gabinetu strukturom przestępczym - dodaje.
- Nie pasowało mi to do wizerunku Zbyszka Maja, jaki miałem. Byłem zażenowany tą wycieczką, konferansjerką - przyznaje Robert Zieliński, dziennikarz śledczy tvn24.pl.
- Moje doświadczenie PR-owskie nie jest aż tak profesjonalne, jak powinno być. To nie powinno być tak zrobione. Chylę czoła przed państwem - mówi z perspektywy czasu Maj.
Błyskotliwa kariera
Ten błąd będzie mu zapewne długo wypominany, ale trudno, by przysłonił jego imponującą i świetnie rozwijającą się do tej pory karierę.
Do policji wstąpił w 1996 r. Pracę zaczął w wydziale narkotykowym w Kaliszu. Trzy lata później wypowiedział wojnę lokalowej mafii, która wymuszała haracze od restauratorów. Bandytów rozpracowywał przez kilka miesięcy, gdy dowiedział się, że mają przyjechać do Kalisza. W ciągu godziny zebrał więc ludzi i wkroczył w kulminacyjnym momencie. Jego grupa zatrzymała blisko 30 osób.
To głównie dzięki tej sprawie przeszedł następnie do Centralnego Biura Śledczego, gdzie zrobił zawrotną karierę. On sam za swój największy sukces uznaje jednak to, że jest policjantem.
- Nie jest ważne stanowisko, tylko to, kim się w życiu jest. Ja akurat chciałem być policjantem i nim jestem - wyjaśnia w rozmowie z TVN24
- Jest osobą bardzo wymagającą, bardzo. Ale to nie dlatego, że wymaga od ludzi, a sam nic nie robi. Wymaga od siebie, ale także od ludzi - podkreśla gen. Adam Maruszczak, były szef Centralnego Biura Śledczego.
"Twardy i bezkompromisowy"
Maja poznał dziesięć lat temu. Obydwaj pracowali w CBŚ i mieli te same priorytety: walkę z najgroźniejszymi bandytami. Z dwudziestu lat kariery Maj aż szesnaście przepracował jako oficer CBŚ.
Zaczynał w Kaliszu, następnie trafiał do Bydgoszczy, Krakowa, Poznania i w końcu do Warszawy. Piął się coraz wyżej po szczeblach policyjnej kariery.
- Miał niezłe wyniki - mówi Piotr Pytlakowski, dziennikarz "Polityki". - To m.in. on był twórcą koncepcji zwalczania przestępczości wśród tzw. pseudokibiców. Przeprowadził szereg operacji, rozbito kilka albo nawet kilkanaście gangów, które zajmowały się pospolitą przestępczością: narkotykami, ściąganiem haraczu - dodaje. - W nim jest 110 procent gliniarza. Jest twardy, bezkompromisowy. W CBŚ szybko zarobił swoimi działaniami na przydomek "Beria" - wyjaśnia Robert Zieliński.
Pytlakowski: - O takich mówiło się kiedyś, że to bulterier wśród policjantów, czyli że nie popuści.
Kiedy Maj trafił do Warszawy, gen. Maruszczak uczynił go swoim zastępcą. W tym czasie w CBŚ powstał specjalny wydział zajmujący się ściganiem najgroźniejszych przestępców.
- Od momentu utworzenia, policjanci tego wydziału dokonali zatrzymania dwustu osób. To są najpoważniejsi przestępcy, którzy działają w zorganizowanych strukturach - wyjaśnia oficer CBŚ. Maj przyznaje, że po objęciu nowego stanowiska brakuje mu zwykłej pracy policjanta. - Nieskalanej administracją, tylko typowej pracy na rzecz bezpieczeństwa obywateli - tłumaczy.
"Nie jestem wytypowany przez partię"
Przed objęciem stanowiska ostatnie dwa lata spędził w Gdańsku, gdzie pełnił funkcję zastępcy komendanta wojewódzkiego.
- Za każdym razem, gdy zmienia się ekipa rządząca, zmienia się też komendant główny. To jest zła tradycja w Polsce, która powoduje, że funkcja komendanta głównego policji staje się funkcją polityczną - podkreśla Piotr Pytlakowski. - Najczęściej do tej pory pełnili ją fachowcy policyjni. Siłą rzeczy stawali się jednak zakładnikami układu politycznego - dodaje. - Nie mam znajomości po stronie PiS, nie jestem wytypowany przez partię - zapewnia Maj. Na nowego komendanta czekają w tym roku poważne zadanie. Latem policjanci będą musieli zapewnić bezpieczeństwo papieżowi i kilkuset tysiącom uczestników Światowych Dni Młodzieży. W tym samym czasie odbędzie się szczyt NATO w Warszawie.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24