Rekordowy wynik w dniu premiery. Wielki hit powrócił

"The Last of Us" - kadr z drugiego sezonu
Ewelina Witenberg rozmawia z aktorem Gabrielem Luną z "The Last of Us"

Pierwszy odcinek drugiego sezonu "The Last of Us" obejrzało w dniu premiery 5,3 miliona widzów. To więcej o 13 proc. niż otwierający odcinek poprzedniego sezonu, mimo że tamten bił rekordy popularności.

Otwierający odcinek pierwszego sezonu "The Last of Us" w 2023 roku tylko pierwszego dnia obejrzało 4,7 mln widzów. Drugi odcinek w takim samym czasie przyciągnął przed ekrany 5,7 milionów widzów, ustanawiając tym samym nowy rekord wzrostu oglądalności po pierwszym odcinku. Oglądalność w kolejnych tygodniach rosła z odcinka na odcinek. Wynik finałowego został ustanowiony na poziomie aż 8,2 miliony widzów. Średnia oglądalność odcinków pierwszego sezonu w ciągu ich pierwszych 90 dni to 32 milionów widzów.

Tymczasem, jak podaje branżowy portal Variety, drugi sezon serialu zanotował jeszcze lepszy start. Jego pierwszy odcinek obejrzało 5,3 mln widzów, co oznacza 13 proc. wzrostu w porównaniu do premierowego odcinka poprzedniej serii. 

Aktorzy i twórcy o "The Last of Us"

Dziennikarka TVN24 Ewelina Witenberg rozmawiała z twórcami i aktorami serialu. Gabriel Luna, czyli serialowy Tommy Miller, opowiedział o ekstremalnych warunkach na planie. - Było bardzo zimno. Czułem się tak, jakby temperatura spadała poniżej -24 stopni Celsjusza. W pewnym momencie miałem wrażenie, że moja skóra zrobiła się gruba jak skóra łosia albo niedźwiedzia i inaczej znosiłem mrozy. Kiedy pewnego dnia na planie zrobiło się -8 stopni Celsjusza, pomyślałem 'o super, zrobiło się całkiem ciepło, jak miło' - mówił.

Ewelina Witenberg zapytała aktora, jakie według niego płynie przesłanie z drugiego sezonu serialu. Luna odpowiedział, że "lekcja, jaką niesie ze sobą 'Last of Us', dotyczy przebaczenia i tego, by w kółko nie próbować się mścić". - Mam nadzieję, że tym, co ludzie wyciągną z naszej historii, będzie myśl, że nie warto rezygnować z życia i miłości na rzecz zemsty i nienawiści - mówił.

Serial powstał na podstawie gry, jednak reżyser i scenarzysta Craig Mazin podkreślił, że zależało mu, by produkcja była wciągająca też dla tych, którzy nie mieli z nią wcześniej do czynienia. - Jako jej wielbiciel przypomniałem sobie, jak to było przeżywać tę historię. Piękne, ekscytujące, ale i straszne chwile. (...) Zatem byłem swoistym pośrednikiem dla publiczności i reprezentowałem widzów. Myślałem o nich bez przerwy. Moja praca polegała na tym, aby stworzyć coś, co każdego może cieszyć i angażować, niezależnie od tego, czy grał w grę czy też nie - tłumaczył.

"The Last of Us" - drugi sezon

Pierwszy sezon kończy się sceną, gdy Ellie (Bella Ramsey) i Joel (Pedro Pascal) docierają w okolice Jackson w stanie Wyoming. Ellie wymusza na mężczyźnie, aby przysiągł, że to, co opowiedział jej o Świetlikach, jest prawdą. Drugi sezon rozpoczyna ta sama scena, jednak w rzeczywistości właściwa fabuła toczy się pięć lat później. Jackson stało się niczym odcięta od świata twierdza, w której ludzie znajdują schronienie przed zakażonymi. Na pierwszy plan wysuwa się atmosfera konfliktu między Joelem a Ellie.

Jak pisze dziennikarz portalu tvn24.pl Tomasz Marcin-Wrona, serial ma niemal wszystko, czego można byłoby oczekiwać od perfekcyjnej serialowej produkcji fabularnej. Trzyma w napięciu, nie pozwala oderwać się od ekranu, a jednocześnie nie wykłada wszystkich kart na stół. W ten sposób budzi ciekawość, którą - najprawdopodobniej - zaspokoją kolejne odcinki.

Serial "The Last of Us" to produkcja HBO Max należącego do Warner Bros. Discovery, właściciela TVN24.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: