Policja opublikowała zdjęcia mężczyzny, który może mieć związek z truciem psów w warszawskim parku. Funkcjonariusze proszą o kontakt osoby, które mogą pomóc w identyfikacji tego mężczyzny.
Policjanci z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II prowadzą postępowanie przygotowawcze w sprawie trucia psów. Do jednego z takich zdarzeń doszło 1 marca w parku przy Mauzoleum Żołnierzy Armii Czerwonej, od strony ulicy Kulskiego.
Policjanci opublikowali wizerunek osoby, która może mieć związek z tym zdarzeniem. Proszą każdego, kto posiada jakiekolwiek informacje o mężczyźnie bądź samym zdarzeniu, o kontakt z policjantami pod całodobowym numerem telefonu 47 72 392 50, powołując się na sprawę WD-1831/25.
Informacje można również przekazywać w formie elektronicznej, pisząc na adres: dyzurny.krp2@ksp.policja.gov.pl lub oficer.prasowy.krp2@ksp.policja.gov.pl.
Psy miały objawy neurologiczne
Do fali zatruć psów doszło na początku marca. Relacje pojawiły się na dzielnicowych grupach w mediach społecznościowych. Zwierzaki zaczynały dziwnie się zachowywać po powrotach ze spaceru we wspomnianym parku.
"Uważajcie na psy w parku przy Żwirki i Wigury, tam gdzie jest cmentarz. Sąsiad dziś był na spacerze ze swoimi 2 psiakami. Szedł od strony Kulskiego do parku i już jak wracali do domu, to jeden z nich coś zjadł. I wrócili normalnie do domu, po chwili Pogo zaczął się dziwnie zachowywać i dostał drgawek" - opisał w sobotę jeden z użytkowników Grupy Eko Park - forum mieszkańców. I dodał, że "Pogo walczy o życie". Na koniec ostrzegł innych właścicieli psów. Podobnymi relacjami dzielili się inni członkowie grupy.
Chore zwierzaki trafiały m. in. do Kliniki Weterynaryjnej "Elwet". - Miały drżenia mięśniowe, były pobudzone i apatyczne. Wszystkie te przypadki, które trafiły do nas, łączyło to, że objawy nastąpiły po spacerze w parku przy Mauzoleum Żołnierzy Armii Czerwonej - opowiedział nam wówczas Oskar Białozierski z Kliniki Weterynaryjnej "Elwet". Z wywiadów przeprowadzonych z właścicielami zwierzaków wynikało, że psy wyrywały się i jadły w parku nieustaloną substancję. - Około dwóch godzin czy godzinę od spożycia, czyli stosunkowo dość szybko, pojawiały się objawy u zwierzaków - dodał.
- Z biegiem czasu te objawy rozwijały się w objawy neurologiczne: ruchy pływackie, brak koordynacji, wyprężenie grzbietu - wyjaśnił Białozierski. Objawy utrzymywały się bardzo długo. Jak słyszeliśmy w klinice, gdyby nie interwencja szpitalna, same objawy neurologiczne wywołane przez trutkę stanowiłyby dla zwierząt zagrożenie. - One w takim stanie muszą być uważnie i często monitorowanie, a taką możliwość mamy właśnie w szpitalu - wyjaśnił lekarz weterynarii.
Autorka/Autor: mg/b
Źródło: tvnwarszawa.pl
Źródło zdjęcia głównego: KRP II Warszawa