24-latek z amerykańskiego stanu Montana spędził pięć dni na górzystym pustkowiu w Idaho po tym, jak uległ wypadkowi motocyklowemu. Mężczyznę odnalazł przyjaciel rodziny. Jak opisał portal amerykańskiej telewizji CNN, w historii przetrwania mężczyzny kluczową rolę mogła odegrać skórzana kurtka.
Według komunikatu służb 24-letni Zachary DeMoss zaginął 12 sierpnia na autostradzie numer 12 w Idaho. Jechał wraz z dwoma innymi motocyklistami i nie wrócił na umówione miejsce spotkania. Służby, wraz z bliskimi, od razu rozpoczęły poszukiwania. Po trzech dniach policja poinformowała o ograniczeniu zakresu akcji poszukiwawczej. Gdy o tej decyzji dowiedział się 45-letni przyjaciel rodziny z Oregonu, postanowił szukać 24-latka na własną rękę.
- Zadzwoniłem do żony, gdy byłem w pracy, i powiedziałem: "jedziemy". Moja żona zaczęła pakować rzeczy, kiedy ja wracałem do domu. Później ruszyliśmy w drogę - opisywał Greg Common. Sądził, że ma duże szanse odnaleźć 24-letniego mężczyznę, ponieważ zna okolicę.
"Nawet go nie rozpoznałem"
Piątego dnia od zaginięcia udało się odnaleźć Zachary'ego DeMossa.
- Patrzę i widzę faceta leżącego nad potokiem. Nie rozpoznałem go, więc krzyknąłem, a on odwrócił się do mnie i powiedział: "miałem wypadek, jestem w złym stanie". I wtedy zdałem sobie sprawę z tego, z kim rozmawiam - relacjonował 45-latek. Jak opisywał, trafił na DeMossa w zalesionym, zarośniętym i odległym od zabudowań terenie.
Przyjaciel rodziny od razu wezwał służby. Około 30 minut później na miejscu pojawił się śmigłowiec, który przetransportował motocyklistę do szpitala.
"Pamiętam, jak leciałem"
Mężczyzna w rozmowie z CNN opisał swój wypadek. Jak mówił, w czasie jazdy w pewnym momencie gwałtownie skręcił, aby uniknąć zderzenia z jeleniem, po czym przeleciał nad potokiem, lądując w zaroślach.
- To wydarzyło się naprawdę szybko, ale pamiętam, jak leciałem w powietrzu, zanim uderzyłem o ziemię - wspominał. - Początkowo udało mi się zdobyć wodę, potem upadłem, i mimo wysiłków nie byłem już w stanie doczołgać się z powrotem do strumienia - opowiadał dalej. Jak mówił, wody nabierał do skórzanej kurtki, którą miał na sobie w chwili wypadku i pił ją z kieszeni.
Niedawno DeMoss opuścił oddział intensywnej terapii, ale nadal jest hospitalizowany. Jak przekazała jego matka, mężczyzna ma złamane biodro i żebra.
- Jestem szczęśliwy i wdzięczny za to, że żyję. Tak mocno walczyłem z bólem i śmiercią w lesie. Nie zamierzałem wybrać śmierci - powiedział 24-latek.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Facebook/Idaho County Sheriff's Office