Wskutek potężnej burzy, która w poniedziałek nawiedziła Kalifornię, doszło do dramatycznego zdarzenia. W hrabstwie San Luis Obispo gwałtowny nurt wyrwał z samochodu pięcioletniego Kyle’a Doana, matka nie zdołała go utrzymać w ramionach. - Trzymałam się drzewa i próbowałam złapać Kyle’a za ręce, ale nurt go porwał - opowiadała dziennikarzom zrozpaczona kobieta. Poszukiwania chłopca trwają już czwarty dzień.
W poniedziałek 9 stycznia Kalifornię nawiedziła kolejna potężna i tragiczna w skutkach burza. Zginęły dwie osoby, co podniosło bilans ofiar śmiertelnych gwałtownej pogody do co najmniej 14. Wśród osób zaginionych jest pięcioletni Kyle Doan. Gdy tego dnia jego matka Lindsy Doan odwoziła go do przedszkola, prowadzony przez nią samochód utknął na drodze. Następnie podmywany przez wodę pojazd zaczął dryfować w stronę potoku San Marcos Creek, który po katastrofalnych opadach wystąpił z brzegów. Auto zatrzymało się dopiero w momencie, gdy uderzyło w drzewo. Wówczas woda zaczęła wdzierać się do jego wnętrza. Chwilę później porwała dziecko.
"Trzymałam się drzewa i próbowałam złapać Kyle’a"
Lindsy Doan była pewna, że nie może zostać z synem w zalewanym przez wodę samochodzie. Poprosiła więc 5-latka o odpięcie pasów bezpieczeństwa. W momencie, w którym starała się przyciągnąć go do siebie, by razem opuścili pojazd, chłopca porwał nurt. - Trzymałam się drzewa i próbowałam złapać Kyle’a za ręce, ale nurt go porwał - opowiadała dziennikarzom zrozpaczona matka. - Kyle podryfował w dół, a ja widziałam, jak jego głowa kiwa się nad powierzchnią wody…
Ojciec chłopca Brian Doan mówi, że w momencie, gdy woda zaczęła wlewać się do pojazdu, jego żona podjęła najlepszą z możliwych decyzji. - Będę cały czas to podkreślał. (Lindsy - red.) nie mogła zostać z Kylem w samochodzie. W którymś momencie woda porwałaby auto. Wydostali się. To była właściwa decyzja - mówił w rozmowie z telewizją KSBY.
Matkę Kyle’a pomogli uratować okoliczni mieszkańcy. Wyciągnęli kobietę z wody za pomocy liny. Chłopiec był już wtedy za daleko. - Moja żona czuje się już lepiej, ale wciąż zmaga się z tym, co się stało. Wszyscy się z tym zmagamy - mówił na antenie NBC4 zrozpaczony ojciec pięciolatka, Brian Doan. - Mamy szczęście, że (Lindsy - red.) wciąż tu jest - dodał.
Pojazd, którym podróżowała matka ze swoim najmłodszym dzieckiem, został później znaleziony podwoziem do góry. Był pokryty warstwą błota i gruzu.
Trwają poszukiwania chłopca
Poszukiwania Kyle’a Doana zaczęły się już w poniedziałek, jednak jeszcze tego samego dnia po południu zostały przerwane ze względu na panujące warunki pogodowe. Wznowiono je we wtorek, jednak następnie ponownie je zawieszono z powodu złej widoczności. W środę do akcji dołączyły nowe jednostki organów ścigania. W czwartek w poszukiwania zaangażowano również żołnierzy z 270. kompanii żandarmerii wojskowej. Do przeczesywania terenu wykorzystywane są także psy tropiące.
Ojciec chłopca przyznaje jednak, że traci nadzieję na pomyślne zakończenie poszukiwań. - Z każdym dniem jest nam coraz trudniej, nadal nie mamy żadnych odpowiedzi - powiedział NBC4. - Wielu osobom ciężko jest przyznać, że w tym momencie nie jest to już akcja ratunkowa - wyznał w rozmowie z telewizją KSBY. - To coś, czego nie chce przyznać żaden rodzic. W jakimś sensie wiedziałem to już pierwszej nocy. To straszna myśl, zwłaszcza gdy chodzi o twoje dziecko - dodał.
- To cudowny chłopiec, który lubił tańczyć. Był bardzo wygadany i towarzyski. Lubił się wygłupiać i zwracać na siebie uwagę, tak jak robią to inne pięciolatki. Grał w piłkę i uwielbiał "Psi Patrol" (serial animowany - red.) - opisał syna Brian Doan. - Nie mógł się doczekać powrotu do przedszkola - dodał. Tego dnia chłopiec jechał tam właśnie po przerwie w zajęciach.
Katastrofalne burze w Kalifornii
Kalifornię nawiedziły burze i ulewne opady deszczu z bardzo silnym wiatrem. Dziesiątki tysięcy ludzi pozostało bez prądu, a niektóre szkoły zamknięto. Ulice i autostrady zamieniły się w rwące rzeki, powalone zostały drzewa, odnotowano osuwiska błota, a drogi były zablokowane przez spadające gruzy - opisała agencja AP.
Prezydent Joe Biden wprowadził stan wyjątkowy, aby wesprzeć wysiłki związane z walką ze skutkami burzy w kilkunastu kalifornijskich hrabstwach.
ZOBACZ TEŻ: ZOBACZ TEŻ: 17 ofiar śmiertelnych. "Jeśli nie wierzysz w zmiany klimatu, przyjedź do Kalifornii"
Źródło: CNN, NBC News, NBC4, KSBY
Źródło zdjęcia głównego: SLO County Sheriff's Office