Konferencja klimatyczna COP27 zakończyła się w niedzielę. Efektem dwutygodniowych rozmów jest porozumienie przyjęte przez delegatów z ponad 200 państw. Jego główne postanowienia wzbudzają jednak wiele kontrowersji wśród decydentów i ekspertów - niektóre z nich uznawane są za rewolucyjne, inne zaś za zbyt zachowawcze.
W Szarm el-Szejk w Egipcie zakończyła się Konferencja klimatyczna Organizacji Narodów Zjednoczonych COP27. W tym roku szczególną uwagę poświęcono problemowi sprawiedliwości klimatycznej. Od lat to mniej zamożne kraje borykają się z najcięższymi skutkami globalnego ocieplenia, o czym dobitnie przypominają ostatnie katastrofy ekologiczne - tragiczne powodzie w Pakistanie czy wieloletnia susza na Półwyspie Somalijskim.
Polityka strat i szkód
Jednym z najważniejszych postanowień COP27 okazało się utworzenie funduszu "strat i szkód". Ma on pomóc biednym krajom w pokryciu kosztów szkód klimatycznych, za których wywołanie odpowiedzialność spoczywa na barkach rozwiniętych państw. Szczegóły dotyczące funkcjonowania funduszu zostaną opracowane w nadchodzącym roku, jednak najprawdopodobniej będzie gromadził pieniądze z szerokiego zakresu źródeł, w tym z banków rozwoju i innowacyjnych rozwiązań, takich jak podatki od paliw kopalnych lub linii lotniczych.
Yeb Saño z oddziału Greenpeace działającego w Azji Południowo-Wschodniej powiedział, że zatwierdzenie funduszu "oznacza nowy świt sprawiedliwości klimatycznej". - Rządy położyły kamień węgielny pod długo oczekiwany fundusz, aby wesprzeć zagrożone kraje i społeczności, które zostały dotknięte przez przyspieszający kryzys klimatyczny - wskazał.
Sekretarz generalny ONZ António Guterres powiedział, że szczyt "zrobił ważny krok w kierunku sprawiedliwości". Dodał, że chociaż fundusz nie wystarczy, aby całkowicie poradzić sobie ze stratami wywołanymi zmianami klimatu, "jest to ważny sygnał polityczny, potrzebny, aby odbudować nadszarpnięte zaufanie" między krajami rozwiniętymi a rozwijającymi się.
1,5 stopnia powyżej normy
Uczestnicy szczytu klimatycznego wielokrotnie nawiązywali do porozumienia paryskiego z 2016 roku. Jego kluczowym, najambitniejszym zapisem jest konieczność ograniczenia ocieplenia klimatu do maksymalnie 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu do czasów przedindustrialnych. Jak wskazuje stacja BBC, istnieje duże ryzyko, że przekroczymy ten ważny wyznacznik wzrostu już w ciągu najbliższych pięciu lat.
Wiara w utrzymanie progu 1,5 st. C stała się kluczowym czynnikiem różnicującym pomiędzy USA, Unią Europejską i innymi bogatszymi krajami a Chinami, które wyraźnie mniej przejmują się tym celem. Podczas szczytu eksperci wzywali kraje do odłożenia na bok geopolitycznych walk w celu utrzymania działań klimatycznych na właściwym torze.
- W roku kryzysów i wstrząsów klimatycznych historyczne ustalenie w sprawie strat i szkód na COP27 pokazuje, że międzynarodowa współpraca jest nadal możliwa - powiedziała Mary Robinson, była prezydent Irlandii i przewodnicząca grupy niezależnych globalnych liderów The Elders.
Brak decyzji w sprawie paliw kopalnych
Z największą krytyką spotkały się postanowienia dotyczące wycofywania paliw kopalnych - a właściwie ich brak. Wiele krajów i organizacji międzynarodowych, w tym Unia Europejska, naciskały na podjęcie decyzji o stopniowym zmniejszaniu zużycia węgla, ropy naftowej i gazu ziemnego.
Deklaracja z Szarm el-Szejk odnosi się do propagowania nie tylko odnawialnych źródeł energii, lecz także tych "słabo zanieczyszczających", w tym gazu ziemnego. Popiera ona również plany, aby nie obniżać produkcji i zużycia paliw kopalnych, a zamiast tego wykorzystać rozwijającą się technologię wychwytywania dwutlenku węgla w celu ograniczenia emisji.
Manuel Pulgar-Vidal z WWF powiedział, że przywódcy stracili w Egipcie szansę na przyspieszenie cięć emisji niezbędnych do ograniczenia szkód klimatycznych. - Porozumienie w sprawie strat i szkód to krok w dobrą stronę, ale jeżeli szybko nie zmniejszymy emisji, istnieje ryzyko, że stanie się ono "funduszem na koniec świata" - ostrzegł.
- Obecny tekst nie jest wystarczający - zauważyła Kathy Jetnil-Kijiner, wysłanniczka ds. klimatu Wysp Marshalla, którym grozi zagłada w obliczu zmian klimatycznych. - Fundusz strat i szkód pokazał jednak, że możemy dokonać niemożliwego. Wiemy więc, że możemy wrócić w przyszłym roku i pozbyć się paliw kopalnych raz na zawsze.
Źródło: Reuters, BBC