Po wędrówce po jednym z parków w stanie Arizona, gdzie panował ponad 40-stopniowy upał, zmarł 10-latek. Chłopiec poczuł się źle, dlatego jego krewni wezwali pomoc. Niestety w szpitalu nie udało się uratować dziecka.
Strażacy z Phoenix, Tempe i Chandler zostali wezwani we wtorek 2 lipca około godziny 14 do parku South Mountain Park and Preserve w Phoenix - poinformował departament policji w Phoenix. Interwencja dotyczyła 10-letniego chłopca, który poczuł się źle w czasie wędrówki z krewnymi po jednym z największych, pełnym wymagających szlaków parków miejskich w Ameryce Północnej.
Zmarł 10-latek
Jak pisze serwis ABC News, chłopiec był na pieszej wycieczce, gdy zaczął odczuwać dolegliwości wymagające interwencji lekarskiej, dlatego krewni wezwali pomoc.
Strażacy, członkowie zespołu ratownictwa technicznego i policjanci dotarli do chłopca, a następnie przetransportowali go drogą powietrzną ze szlaku do czekającej karetki, skąd został przewieziony do szpitala w "skrajnie krytycznym stanie". Dziecko zmarło w placówce, prawdopodobnie na skutek przegrzania.
Funkcjonariusze straży pożarnej w Phoenix powiedzieli lokalnej stacji ABC News KNXV-TV, że rodzina chłopca mogła pochodzić spoza miasta, ale nie wiadomo skąd. Detektywi z policji w Phoenix prowadzą obecnie dochodzenie w sprawie tego incydentu.
Temperatura w Phoenix osiągnęła we wtorek 47 stopni Celsjusza - podała amerykańska Narodowa Służba Pogodowa (NWS).
Według Agencji Ochrony Środowiska (Environmental Protection Agency) upały są główną przyczyną zgonów związanych z pogodą w Stanach Zjednoczonych, mimo że większości z nich można zapobiec. Zwykle podczas ekstremalnych upałów - czyli temperatur, które są wyższe i/lub bardziej wilgotne niż przeciętnie - organizm próbuje się ochłodzić poprzez pocenie się.
Źródło: CNN, abcnews.go.com
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock