Jeszcze w lutym niedziałający europejski satelita ERS-2 wejdzie w atmosferę ziemską. Ponieważ satelitą nie da się sterować, nie można przewidzieć, w jakim miejscu się to stanie.
Satelita teledetekcyjny European Remote Sensing 2 (ERS-2), należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej, został wystrzelony na orbitę okołoziemską w kwietniu 1995 roku. Przez 16 lat dostarczał danych na temat powierzchni lądów, oceanów, pokrywy lodowej, prędkości i kierunku wiatru, monitorował też klęski żywiołowe takie jak trzęsienia ziemi czy powodzie, choć początkowa jego misja miała potrwać tylko trzy lata.
ERS-2 zakończył swoje działania 5 września 2011 roku. Obniżanie jego wysokości od około 785 kilometrów do 573 km trwało do 6 lipca 2021 r. Manewr ten miał za zadanie zminimalizować ryzyko kolizji niedziałającego satelity z innymi urządzeniami.
Wejście w atmosferę
Teraz przyszedł czas na to, by ERS-2 opuścił przestrzeń nad Ziemią. ESA przewiduje, że satelita ponownie wejdzie w ziemską atmosferę 19 lutego. Jest to przybliżona data obarczona marginesem błędu wynoszącym 2,8 dnia. W przypadku niedziałających satelitów, bez paliwa, czas ponownego wejścia w atmosferę jest w dużym stopniu uzależniony od aktywności słonecznej.
Zdaniem naukowców z ESA istnieje duże prawdopodobieństwo, że do wejścia w atmosferę dojdzie nad oceanem, ponieważ woda pokrywa około 70 procent powierzchni naszej planety. Satelita rozpadnie się na wysokości około 80 kilometrów nad Ziemią. Następnie spłonie w atmosferze, ale jego fragmenty mogą spaść na Ziemię.
Satelita w momencie startu ważył 2516 kilogramów. Teraz, bez paliwa, jego waga wynosi około 2294 kg. Europejska Agencja Kosmiczna podała, że jest mało prawdopodobne, aby któryś z powstałych kosmicznych śmieci ranił kogokolwiek. "Takie ryzyko wynosi mniej niż 1 na 100 miliardów" - napisano w komunikacie prasowym.
Źródło: ESA, livescience.com
Źródło zdjęcia głównego: ESA