Antarktyczny lód morski osiągnął rekordowo niski poziom po raz drugi w ciągu dwóch lat. Naukowcy ostrzegają, że chociaż nie ma to bezpośredniego wpływu na podnoszenie się poziomu mórz i oceanów, wysokie tempo topnienia może przyczynić się do nasilenia zmian klimatycznych na inne sposoby.
Ocean Antarktyczny (znany również pod nazwą Ocean Południowy) obejmuje południowe części Pacyfiku, Atlantyku i Oceanu Indyjskiego. Jego umowne północne granice wyznacza równoleżnik 60°S. Część tych wód jest zawsze skuta lodem morskim. W zeszłym tygodniu obszar ten skurczył się do rekordowo niskiego poziomu.
Naukowcy z amerykańskiego Krajowego Centrum Badań nad Śniegiem i Lodem (NSIDC) podali, że 13 lutego morski lód Antarktydy miał powierzchnię jedynie 1,91 miliona kilometrów kwadratowych - najniższą od momentu rozpoczęcia pomiarów w latach 70. ubiegłego wieku. Poprzedni rekord został ustanowiony w lutym zeszłego roku.
Może być jeszcze gorzej
Jak wyjaśnili badacze, powierzchnia lodu morskiego może zmniejszyć się jeszcze bardziej. Co roku przechodzi on bowiem przez cykl topnienia i ponownego zamarzania. "Sezon topnienia" może potrwać jeszcze kilka tygodni, co oznacza, że zasięg lodu morskiego może dodatkowo się skurczyć.
- To nie jest tylko rekordowo niski poziom - wyjaśnił w rozmowie z CNN Ted Scambos z Uniwersytetu Kolorado w Boulder. - To jest wskaźnik poważnego trendu spadkowego.
Topniejący lód morski nie ma zauważalnego wpływu na poziom mórz i oceanów, ponieważ lód ten już znajduje się w wodzie oceanicznej. Naukowcy tłumaczą, że pełni on jednak rolę bufora dla ogromnych lodowców szelfowych Antarktydy, których topnienie ten poziom podwyższa. Gdy brakuje lodu morskiego, przybrzeżne masy lodu wystawione zostają na działanie fal i wysokich temperatur, co przyspiesza ich rozpad.
Topnienie lodu morskiego przyspiesza zmiany klimatyczne również na inne sposoby. Jego biała powierzchnia odbija do 90 procent energii słonecznej, która dociera na południowy biegun Ziemi. Kiedy zastąpią go ciemne, niezamarznięte morskie fale, woda zamiast tego pochłania podobny procent ciepła słonecznego, co powoduje jej nagrzewanie się.
Modele a rzeczywistość
Naukowcy przez pewien czas podejrzewali, że Antarktyda może być przynajmniej częściowo odizolowana od globalnego ocieplenia. Modele klimatyczne, które z dużą dokładnością przewidywały spadek zasięgu morskiego lodu w Arktyce, nie sprawdzały się na południu globu - tam zmrożona powierzchnia zmieniała się z roku na rok, pozornie bez związku z innymi czynnikami klimatycznymi.
Tezę tę zdawał się potwierdzać rekordowy zasięg zimowego lodu morskiego, jaki zaobserwowano w 2014 roku, jednak już dwa lata później badacze zaczęli obserwować gwałtowny trend spadkowy. Teraz, po dwóch latach z rzędu z rekordowo niskim zasięgiem lodu morskiego, naukowcy stają się zaniepokojeni.
- Pytanie brzmi: czy zmiany klimatyczne dotarły do Antarktydy? Czy to początek końca? - powiedział CNN Christian Haas z niemieckiego Instytutu imienia Alfreda Wegenera.
Naukowcy wyjaśniają, że jest zbyt wcześnie, aby powiedzieć, czy rekordowy spadek poziomu lodu morskiego stanie się normą. Jak ocenił Scambos, naukowcy będą potrzebowali co najmniej kolejnych pięciu lat obserwacji. Dodał jednak, że na pierwszy rzut oka "wygląda na to, że coś się zmieniło na Antarktydzie, a sytuacja jest dość dramatyczna".
Źródło: CNN, phys.org
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock