Pod śniegiem w zniszczonym przez lawinę hotelu znaleziono osiem żywych osób - podała włoska agencja informacyjna RAI News. Trwa akcja ratunkowa służb. Wcześniej informowano, że zginęły co najmniej cztery osoby, a zaginionych pozostawało jeszcze około 25.
Kontakt z uwięzionymi pod rumowiskiem ludźmi nawiązano po godzinie 11 w piątek. Ratownicy kilkakrotnie z nimi rozmawiali.
- Odnalezione żywe osoby muszą jeszcze zostać wydostane spod śniegu - podkreślił Luca Cari, rzecznik włoskiej straży pożarnej cytowany przez agencję Reutera.
Prasa: nie było odpowiedniego sprzętu
Wcześniej uratowanych zostało dwóch mężczyzn, którzy w chwili zejścia lawiny spowodowanej przez trzęsienie ziemi byli poza budynkiem. W czwartek włoskie władze potwierdziły także odnalezienie dwóch ciał, o dwóch kolejnych informowały włoskie media.
Media podkreślają, że goście hotelu Rigopiano, którzy po środowym trzęsieniu ziemi chcieli jak najszybciej opuścić to miejsce, zostali pogrzebani żywcem w hotelowym holu, gdzie czekali, by wyruszyć w drogę.
Zauważa się, że lawina wywołana przez trzęsienie ziemi runęła na hotel w środę po południu, ale pomoc wyruszyła w jego kierunku dopiero po kilku godzinach. Kilka następnych godzin zajęło ratownikom dotarcie do tego miejsca na piechotę po zaśnieżonych drogach i ścieżkach.
Znajomy ocalałego mężczyzny, który wezwał pomoc, powiedział stacjom radiowym i prasie, że otrzymawszy od niego informację o zawalonym hotelu, zadzwonił do wszystkich możliwych służb. Twierdzi, że w wielu miejscach jego apele o wysłanie pomocy zostały początkowo zlekceważone. - Nie wierzono mi - wyjaśnił.
- Helikoptery zostały na ziemi, bohaterscy ratownicy ruszyli na pomoc na nartach - pisze dziennik "Il Messaggero". Zauważa, że ekipy nie dysponowały odpowiednim sprzętem.
Skrajnie trudne warunki
Ponad 100 ratowników i strażaków prowadzących poszukiwania ludzi w miejscu zniszczonego hotelu mówi, że praca przebiega w skrajnie trudnych warunkach. - Psy wyczuwają zapachy, ale my musimy przekopać się przez 4-5 metrów - powiedział Matteo Gasparini z górskiego pogotowia ratunkowego. Obrona cywilna poprosiła o przysłanie dodatkowych sił.
Ratownik górski Walter Milan zauważył, że zasypani ludzie mogą przetrwać 2-3 dni, jeśli mają dostęp do powietrza. - Ale to trudne - przyznał. Poinformował, że w piątek do poszukiwań ocalałych oraz przekopywania śniegu i rumowiska włączony zostanie sprzęt mechaniczny, lecz - jak dodał - "z wielką ostrożnością, bo tam są zakopani ludzie".
Wstrząs i gigantyczna lawina
Gigantyczna lawina runęła na hotel z wysokości 2400 metrów nad poziomem morza w rezultacie kilku wstrząsów sejsmicznych o magnitudzie ponad 5 w środkowych Włoszech. Górski hotel położony jest w odległości 10 kilometrów od najbliższej osady.
Pierwsza grupa ratowników dotarła do położonego na odludziu hotelu w czwartek rano po całonocnym marszu na nartach przez śnieg. Później do hotelu dotarła także kolumna pojazdów, której drogę utorował spychacz. Przywiózł on kolejne ekipy ratownicze, m.in. z psami węszącymi.
Ratownicy weszli przez jedyną otwartą szczelinę. Cały gmach jest zasypany przez śnieg i rumowisko. Jak relacjonował z Włoch komentator TVN24 BiS Jacek Pałasiński, "ruiny hotelu rozrzucone są w promieniu kilkuset metrów, materace, łóżka są odległe nawet o dziesiątki metrów od miejsca, w którym stał" przed zejściem lawiny.
Proces ws. budowy hotelu
Rzeczniczka polskiego MSZ Joanna Wajda oświadczyła na Twitterze, że na razie ma informacji, by wśród poszkodowanych po zejściu lawiny w Farindola byli Polacy. W rejonie poszukiwań utrzymuje się zagrożenie lawinowe. Dziennik "Corriere della Sera" informuje, że w sprawie budowy tego obiektu toczył się proces karny. Gazeta zastanawia się, czy ten hotel powinien tam powstać.
Autor: mm/sk / Źródło: PAP, TVN24, Reuters, tvn24.pl