- Jeśli chcesz coś osiągnąć, to wystarczy, że wyciągniesz po to swą dłoń - twierdzi Marcin, bohater naszej metamorfozy. Przyznaje na wstępie, że nie będzie łatwo, ale warto. W dwa lata schudł 37 kg bez pomocy dietetyka czy trenera osobistego. Przeczytaj, jak mu się to udało.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?SPRAWDŹ NUMERY KANAŁÓW Marcin Rabiasz to 26-letni mieszkaniec Wrocławia. Jego historia z odchudzaniem zaczęła się dwa lata temu. Jest to historia pewnej koszuli.
- Od dłuższego czasu posiadałem pewną koszulę, pamiętam jakby to było wczoraj. Różowa, elegancka, na krótki rękaw. Sprawiała że czułem się w niej jakbym zyskał ponad 5 proc. atrakcyjności. Pewnie każdy z nas ma skłonności do przypisywania emocji konkretnym elementom naszego ubioru czy też innym gadżetom. Tak i ja bardzo pałałem radością, że koszula tego dnia sprawi, że będę wyglądał lepiej, a może przede wszystkim, że będę czuł, że tak wyglądam - opisuje Marcin.
Jednak z każdym kolejnym tygodniem i miesiącem jego ulubiona koszula stawała się coraz ciaśniejsza, chociaż miała rozmiar XXL.
- To był ten przełomowy moment, w którym stwierdziłem, że czas zrobić coś ze swoim życiem - wspomina bohater naszej metamorfozy.
Taki urok
Do tamtego momentu Marcin nie widział nic złego w swoim dotychczasowym stylu życia. Lubił dania typu fast food i wieczory spędzane na przekąskach i oglądaniu telewizji.
- Nie patrzyłem krytycznie na swój wygląd pomimo kąśliwych uwag przyjaciół, przypadkowo poznanych osób czy wreszcie lekarza, który twierdził że taki styl życia, mówiąc kolokwialnie, może mnie w końcu zabić - mówi Marcin.
Droga przez mękę
Początki odchudzania wspomina jako drogę przez mękę, choć do pomysłu o zmianie podszedł z dużym entuzjazmem. Po pierwszych dniach na diecie bez fast foodów jego zapał spadał, przez co bohater zaczynał zastanawiać się nad sensem całego przedsięwzięcia. Kilka razy chciał zrezygnować, ale przełamał się.
- Starałem się zdrowo odżywiać, uprawiać dużo sportu i odmawiać czekających za każdym rogiem pokus w stylu fast foodów czy napojów wyskokowych, potocznie zwanych w naszych czasach śmieciowym jedzeniem. I tak powoli, małymi kroczkami, bez pomocy dietetyków i specjalnych diet (jedyny preparat z którego korzystałem to tabletki z l-karnityną), brnąłem naprzód - opowiada.
Chochliki w głowie
Najbardziej motywowały go widoczne zmiany. Te fizyczne, ale i mentalne, tzn. zmiana charakteru na bardziej konsekwentny. Każdy trening był jak wygrana walka.
- Doskonale pamiętam, jak wchodząc na basen (chodziłem rano przed pracą i wieczorem) setki razy łapały mnie wątpliwości wszelakiej maści. Po co to robię? Że może to nie potrzebne. Dla kogo to robię? Czy nie jest mi dobrze tak, jak jest teraz? Może daruje sobie te marne wysiłki i wrócę do domu na pizzę, której będzie towarzyszył mój ulubiony serial? Na wszystkie te chochlik gdzieś tam gnieżdżące się w mojej głowie nie było rozwiązania. I tak się zaczęło hartowanie własnej woli i ducha - opowiada o swoich zmaganiach.
Pasja za pasją
Po pewnym czasie Marcin do basenu dołączył bieganie. Udało mu się na tyle zredukować swoją wagę, by móc swobodnie rozpocząć coraz to bardziej śmiałe treningi. To szybko przestało mu wystarczać.
- Szukałem więc dalej, mając gdzieś w tyle głowy, że skoro przeszedłem tak ciężką drogę i udało mi się już tyle zainwestować w siebie i swoje zdrowie, to będę szukał dalej. I tak stałem się zapalonym graczem squasha, który wbrew pozorom daje dużo radości, a przede wszystkim jest dobrym sposobem na spalenie tkanki tłuszczowej - mówi nasz bohater.
Natomiast ostatnio Marcin rakietę zamienił na rower - stacjonarny. Jego nowym hobby jest spinning.
- Pozwolił mi wnieść się na nowe nowe wyżyny własnych ograniczeń, a dzięki temu na pokonanie ich - tłumaczy.
Dzięki determinacji, silnej woli i konsekwencji w dwa lata schudł 37 kg. Aktualnie waży 79 kg.
- Jeśli jesteś gotowy do zmian, to spróbuj, a każdy Twój sukces zostanie nagrodzony podwójnie -podsumowuje swój wysiłek Marcin.
Autor: mar/map / Źródło: TVN Meteo Active