Tej przerwy na lunch Lara Goff z Warrenton w amerykańskim stanie Wirginia nigdy nie zapomni. Chwila odpoczynku zmieniła się w koszmar, gdy okazało się, że w samochodzie ma niespodziewanego pasażera. Węża. Jeszcze bardziej zwierzę wystraszyło przybyłego na pomoc funkcjonariusza.
Pracownica firmy prawniczej Lara Goff jechała swym SUV-em główną drogą miasteczka Warrenton. Miała przerwę w pracy, chciała zjeść lunch. Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Jak opisywała, przypominał grzechotanie. Zobaczyła, że z otworów klimatyzacyjnych wypełza wąż. Szybko zjechała na pobocze, wyskoczyła z auta i zadzwoniła na numer alarmowy.
"No to jestem w opałach"
- Na początku nie wierzyłam w to. O mój Boże! - relacjonowała swą reakcję kobieta.
Jak na ironię, przybyły na wezwanie funkcjonariusz straży dla zwierząt wyznał, że też boi się węży. "No, to teraz jestem w opałach" - pomyślała Goff. Jak opowiadała, mężczyzna próbował użyć specjalnej długiej tyczki, aby wyciągnąć zwierzę, ale sukces był połowiczny. Osiągnięto tyle, że wąż wypełzł z klimatyzacji i zaczął wędrówkę po całym samochodzie. Na koniec schował się pod przednim siedzeniem.
Gdy później historia przedostała się do mediów, sierżant James Hartman, rzecznik biura szeryfa, przyznał, że funkcjonariusz prawdopodobnie "bardziej bał się węża" niż pani Goff, "mimo, że służył w oddziale do spraw zwierząt".
Z wężem do pracy
Kobiecie kończyła się przerwa na lunch i musiała wracać do pracy. Pojechała, niezatrzymywana przez funkcjonariusza, z wężem w aucie. Konkretnie: z około 75-centymetrowym pończosznikiem, z podrodziny zaskrońców.
Kiedy wróciła do biura, powiedziała o przygodzie kolegom. Pomysłów na pozbycie się intruza współpracownicy mieli wiele, kobieta jednak postanowiła poszukać czegoś w internecie. Najbardziej przekonująca wydała jej się opisana w sieci pułapka z wykorzystaniem substancji klejącej.
"Nie chciałam tej rzeczy więcej widzieć"
W pobliskim sklepie kupiła niezbędne materiały, skonstruowała pułapkę i postawiła pod siedzeniem auta. Skończyła dzień pracy, pojechała do domu ("była to bardzo nerwowa podróż, choć trwała tylko 10 minut" - przyznała), zostawiła samochód w garażu na noc i postanowiła na razie się tym nie martwić.
Rano okazało się, że pułapka zadziałała. Wąż - nadal żywy - przylepił się do jej ścianek. Mąż kobiety, według jej relacji "wrzucił go na pakę ciężarówki" i dokądś wywiózł. Jak przyznała Goff, nie chciała wiedzieć, co dokładnie z nim zrobił. Zbytniej empatii dla zwierzęcia nie okazała.
- Nie chciałam tej rzeczy więcej widzieć - powiedziała.
Podsumowując swą przygodę stwierdziła, że "w najdzikszych snach by się tego nie spodziewała".
Schronił się przed deszczem"
Jak przekazał sierżant Hartman, telefony ze zgłoszeniami o wężach zdarzają się w okolicy dość często. Zwykle dotyczą one jednak znalezisk w szopach albo stajniach. Sygnał o wężu wypełzającym z klimatyzacji w jadącym szosą aucie to zdecydowanie rzadkość.
Policjant tłumaczył ten niecodzienny przypadek ostatnimi ulewnymi deszczami. Wąż - jego zdaniem - po prostu szukał ciepłego, suchego schronienia.
Miejscowa policja na Facebooku opublikowała szereg zdjęć ze swych interwencji w sprawie węży. Przeważnie wychodziły z tych akcji mniej sponiewierane niż zwierzę, które miało pecha trafić na panią Goff.
Autor: dd//rzw / Źródło: Science Alert, TVN Meteo
Źródło zdjęcia głównego: Laurel Police Department