Zespół badaczy z Politechniki Wrocławskiej przebadał enzym, którego działanie może okazać się przełomowe w walce z koronawirusem. Co więcej - nie opatentował wyników, które uzyskał, dzięki czemu mają do nich dostęp naukowcy z całego świata. O tym, jak wielkie nadzieje pokłada się w działaniu enzymu, mówił w niedzielę we "Wstajesz i weekend" na antenie TVN24 profesor Marcin Drąg.
Enzym, który badał zespół - proteaza SARS-CoV-2 Mpro - tnie białka, które znajdują się w nowym koronawirusie. Ten proces umożliwia patogenowi przeżycie.
- Dla nas to kluczowa informacja, bo enzymy są kluczowymi elementami dla przeżycia wirusa. To, że my jesteśmy w stanie zatrzymać ten enzym, jest świetną informacją przy planowaniu produkcji leków - powiedział. - Myśmy, pracując na tym enzymie w lutym, nie zdawali sobie sprawy z jego wagi - zaznaczył Drąg.
Zespół badaczy otrzymał enzym z laboratorium profesora Rolfa Hilgenfelda z Niemiec, który w latach 2002-2003 pracował na tym samym enzymie pochodzącym z poprzedniej epidemii SARS.
Po tym, jak naukowcy z Wrocławia sami go przebadali, wyniki upublicznili. Jak dotąd skorzystały z nich tysiące badaczy walczących z epidemią COVID-19.
- Zaryzykowaliśmy i wygraliśmy dzięki temu, że mogliśmy zeskanować enzym i udostępnić wszystkim wyniki - tłumaczył profesor.
Szansą lek na Ebolę
Zbadanie enzymu stwarza szansę na znalezienie leku na COVID-19. Jak zaznaczył Drąg, jeżeli udałoby się znaleźć taki lek, niekoniecznie przeciwwirusowy, który będzie oddziaływał z enzymem i zatrzymywał jego działanie, to natychmiast będzie można przeprowadzić badania na próbkach osób zakażonych SARS-CoV-2.
- Największą szansą jest obecnie lek, który został stworzony, ale nie został jeszcze zaakceptowany, cztery lata temu na wirusa Ebola. Okazało się, że Remdesivir posiada całkiem szerokie spektrum działania przeciwwirusowego. Teraz prowadzi się bardzo bardzo intensywne badania kliniczne w Chinach. Ich wyniki oczywiście nie są znane, natomiast wszyscy są dosyć optymistyczni w tym kierunku - mówił Drąg.
A co ze szczepionką?
Jak zaznaczył Drąg, oddanie do użytku szczepionki przeciw nowemu koronawirusowi może być kwestią wielu miesięcy.
- Kilka dni temu rozpoczęto badania na grupie kilkudziesięciu osób w Seattle w Stanach Zjednoczonych, gdzie amerykańska firma specjalizująca się w produkcji szczepionek prototypy zaczęła testować już w styczniu na zwierzętach. Okazało się, że te wyniki są naprawdę bardzo obiecujące - zaznaczył Drąg.
Jak powiedział, faza testowania użyteczności szczepionki potrwa prawdopodobnie do czerwca-lipca tego roku, a szczepionka oddana do użytku może być wiosną lub latem następnego. Dodał jednak, że Niemcy zapowiadają ją na jesień 2020.
- Nie wiem jak ominąć procedury, ale ciśnienie jest gigantyczne, może uda się przyspieszyć - podkreślił.
Drąg wskazał, że jeśli badacze stworzą lek dopasowany do tak zwanej kieszeni na powierzchni enzymu, to prawdopodobnie uda się uniknąć efektów ubocznych jego stosowania.
"Trzeba się izolować"
Profesor z Politechniki Wrocławskiej przypomniał o tym, jak w obecnej sytuacji ważne jest stosowanie się do zaleceń specjalistów mówiących o izolacji.
- To co się działo w Chinach w styczniu i lutym wyglądało przerażająco, ale totalna izolacja doprowadziła do tego, że w chwili obecnej są dni, kiedy nie ma już przypadków zakażenia, mała jest śmiertelność i mnóstwo osób wyleczono - powiedział Drąg. Zauważył, że odwrotna sytuacja zapanowała we Włoszech.
- Włosi podeszli do kwarantanny frywolnie i w liczbie ofiar śmiertelnych już przewyższyli Chiny. Izolacja naprawdę działa i wygaszenie tego wirusa jest też w naszych rękach. Trzeba się izolować, nie chodzić w miejsca publiczne, unikać zgromadzeń publicznych, bo to jest naprawdę wielka szansa na to, żeby to wszystko skontrolować - podsumował naukowiec.
Autor: ps/map / Źródło: PAP, TVN24