Piotr Kuryło to człowiek legenda. Przebiegł ponad 50 maratonów i ultramaratonów, chociaż biega dopiero od 30 roku życia. Jego najbardziej znana wyprawa to ta dookoła świata pod hasłem "Biegiem dla pokoju". Teraz szykuje się do najtrudniejszego biegu na świecie, w Dolinie Śmierci. W magazynie "Rozmowy w biegu" na antenie TVN Meteo Active opowiada o swoich treningach i przygodach na trasie.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Piotr Kuryło to biegacz nietypowy i to z wielu względów. Zaczął biegać dopiero po 30. roku życia, kiedy w telewizji usłyszał o Maratonie Warszawskim. Wcześniej wiódł spokojnie życie rolnika na Podlasiu. Atmosfera maratonu, w którym w końcu wystartował spodobała mu się tak bardzo, że postanowił biegać systematycznie i zdobywać kolejne medale. W sumie w ciągu ośmiu kolejnych lat wziął udział w ponad 50 maratonach, a jego największym sukcesem było zajęcie drugiego miejsca w ultramaratonie z Aten do Sparty "Spartahlon" na dystansie 246 km.
Powiedzieć sobie dość
Jego trening trwa cały dzień. Wstaje rano i robi 5 km rozbiegu. Wraca do domu, je śniadanie i potem biegnie na 30 km. Znów wraca, je obiad i dalej biegnie 20 km, potem wraca na kolację i wieczorem biega 15 km. W sumie w ciągu dnia przebiega maraton.
Taki styl życia wyłącza z życia rodzinnego (Kuryło ma dwie córki), więc przyszedł moment, że Piotr postanowił o zakończeniu kariery biegacza. Obiecał żonie, że już nigdy więcej nie wystartuje w żadnych zawodach, ale postawił ultimatum: zanim skończy z bieganiem, obiegnie świat.
Maraton dookoła świata
Pod hasłem "Bieg dla Pokoju" w rok pokonał glob. Wystartował 7 sierpnia 2010 r. Trasa biegła od Augustowa na zachód przez Polskę, Niemcy, skrawek Holandii, Belgię, Francję, Hiszpanię i Portugalię. Z Lizbony Kuryło przeleciał samolotem do Nowego Jorku skąd biegiem ruszył na zachód i pokonawszy 13 stanów dotarł do San Fransisco. Dalej przeleciał samolotem do Władywostoku. Przebiegł Syberię, część Kazachstanu resztę Rosji, a na koniec Łotwę i Litwę, by po 365 dniach dotrzeć na miejsce startu. W sumie pokonał 20 tys. km. Ciągnął specjalny trójkołowy wózek, z doczepionym kajakiem, który służył mu za spanie i pomagał w pokonywaniu wodnych przeszkód.
- Pod koniec biegu miałem mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłem się, że zobaczę rodzinę, z drugiej było mi bardzo smutno, że zostawiam bieganie, to co bardzo kocham i do czego zostałem stworzony - opowiada Kuryło.
Co dalej?
Piotr dotrzymał słowa danego żonie i przestał startować w zawodach. Zatrudnił się w firmie budowlanej i znów wiódł spokojne życie. Nie było mu z tym dobrze, ale obietnica to obietnica. W końcu to żona zwolniła go z danego słowa, bo widziała, jak męczy się nie realizując swojej pasji. - Zauważyła, że moje bieganie jest moim talentem, i że nie powinienem tego zakopywać w ziemi - opowiada Piotr.
Znów zaczął biegać. Szykuje się ponownie do "Spratahlon-u", który rusza 25 września, ale wcześniej ma przed sobą najtrudniejszy bieg świata - w Dolnie Śmierci. Czemu najtrudniejszy? Bo w temperaturze powyżej 50 st. C i na dystansie 215 km. Przygotowuje się do niego w domowej siłowni-saunie, gdzie trenuje w temperaturze zbliżonej do tej panującej w Dolinie Śmierci. Startuje w lipcu.
- Organizm do skrajnych wyczerpań przyzwyczaja się po pewnym czasie, a nawet tego potrzebuje, tęskni za tym, żeby poczuć całe zmęczone i wykończone ciało do ostatka. Urodziłem się po to, żeby biegać - zapewnia Kuryło.
Zobacz jak wygląda ultramaraton w Dolinie Śmierci.
Autor: mar/rp / Źródło: TVN Meteo Active