Łagodniejsze, a więc często nawet niezdiagnozowane, zakażenia koronawirusem są odpowiedzialne za prawie 80 procent nowych przypadków - wynika z raportu opublikowanego w poniedziałek przez grupę naukowców.
Nowy koronawirus SARS-CoV-2 pojawił się w chińskim mieście Wuhan pod koniec 2019 roku i szybko rozprzestrzenił się po świecie. 17 marca liczba zakażonych na całym świecie przekroczyła 180 tysięcy.
Liczba zakażonych może być dużo większa
Z raportu opublikowanego w poniedziałek w czasopiśmie naukowym "Science" wynika, że na każdy potwierdzony przypadek zakażenia koronawirusem SARS CoV-2 przypada kolejnych od 5 do 10 osób z niewykrytymi infekcjami. Zgodnie z raportem, który został oparty na danych z Chin, te łagodniejsze przypadki są średnio o połowę mniej zakaźne niż te potwierdzone, ale mimo to są odpowiedzialne za prawie 80 procent nowych przypadków.
Grupa naukowców wzorowała się na naturalnym rozprzestrzenianiu się wirusa w Chinach, zanim tamtejszy rząd wprowadził zakaz podróżowania i intensywne testy. W tym czasie, czyli od końca grudnia 2019 do końca stycznia 2020 roku, około sześć na siedem przypadków nie zostało wykrytych. Taka sytuacja jest analogiczna do tej, która obecnie jest w Stanach Zjednoczonych i innych krajach zachodnich, gdzie testy nie są powszechnie dostępne - twierdzą autorzy artykułu: Ruiyun Li, Sen Pei, Bin Chen, Yimeng Song, Tao Zhang, Wan Yang i Jeffrey Shaman.
- Jeśli mamy 3,5 tysiąca potwierdzonych przypadków w USA, to w rzeczywistości może być ich 35 tysięcy - tłumaczył Jeffrey Shaman, epidemiolog z Uniwersytetu Columbia, jeden z autorów nowego raportu.
To jeden z pierwszych raportów, który odnosi się do dwóch najważniejszych pytań dotyczących pandemii COVID-19: ile osób chodzi z nierozpoznanym zakażeniem i jak bardzo są one zakaźne.
"Testy na szeroką skalę"
Na poniedziałkowej konferencji naukowcy reprezentujący kilkanaście instytucji śledzących chorobę podkreślili znaczenie wzmożonych testów na koronawirusa.
- Kluczowe znaczenie ma wprowadzenie testów na szeroką skalę - powiedziała dr Elizabeth Halloran, profesor biostatystyki na Uniwersytecie Waszyngtońskim, pracująca również w Centrum Badań nad Rakiem Freda Hutchinsona. - Ważne jest, aby opracowywać tanie testy, tak, aby ludzie mogli być badani, kiedy tylko tego potrzebują - dodała.
W najnowszej analizie wykorzystano udokumentowane przypadki zakażeń w Chinach oraz dane dotyczące mobilności, a także model interakcji społecznych w całej populacji, w celu oszacowania liczby nieudokumentowanych przypadków, jak również wskaźników zakażeń. Stwierdzono, że po zamknięciu przez rząd chiński epicentrum epidemii 23 stycznia i rozpoczęciu na szeroką skalę testów, liczba zakażonych osób uległa drastycznej zmianie. Testy wykazały, że około 60 procent przebadanych daje wynik pozytywny, w porównaniu z poprzednimi, jak sądzono, 14 procentami.
Naukowcy podali, że liczba niewykrytych przypadków może być dwukrotnie wyższa niż liczba osób z potwierdzonym zakażeniem. Niezidentyfikowane przypadki, chociaż średnio mniej zaraźliwe niż te potwierdzone, niekoniecznie dadzą łagodniejsze objawy nowo zakażonym osobom.
- To, że złapiesz chorobę od kogoś z łagodnymi objawami, nie oznacza, że nie trafisz na OIOM - zaznaczył Shaman.
Autor: anw/map / Źródło: NYT