Po kilku miesiącach analiz i badań, zespół naukowców zajmujących się naprawą Teleskopu Keplera zakończył próby przywrócenia obiektu do pełnej sprawności. Okazało się, że nie nadaje się on do naprawy i musi zakończyć misję.
Obserwatorium zostało wystrzelone w 2009 roku w ramach programu "Discovery" i od tego czasu miało pomóc w poszukiwaniu planet podobnych do Ziemi.
Kłopotliwe koło
Teleskop dostarczał dane, które pozwoliły naukowcom rozwinąć wiedzę o kosmosie. A co najważniejsze, był nadzieją na to, że kiedyś ludzie mogliby zamieszkiwać odległe planety. Jednak pomimo wszystkich swoich sukcesów dotąd nie udało mu się osiągnąć tego najważniejszego - znalezienia planety, która byłaby bliźniakiem "Błękitnego Globu". Jednak John Grünsfeld z NASA zapewnia, że Kepler dokonał niezwykłych odkryć w poszukiwaniu egzoplanet, w tym kilka podobnych do Ziemi będących w strefie sprzyjającej rozwojowi życia.
Cel nie został osiągnięty, ponieważ doszło do poważnej usterki systemu pozycjonowania. Problemy rozpoczęły się w lipcu ubiegłego roku, kiedy zepsuło się jedno z czterech kół zamachowych, natomiast 10 miesięcy później awarii uległo drugie. Teleskop wówczas przełączony został w tryb nieaktywny, bo do określenia pozycji potrzebne są trzy koła. Próby ich naprawy przez inżynierów z NASA okazały się nieskuteczne.
To jeszcze nie koniec
Jednak naukowcy nie do końca stawiają krzyżyk na obserwatorium. Chcą teraz znaleźć sposób na to, żeby teleskop mógł pracować tylko z dwoma kołami. W planach mają również zmianę jego przeznaczenia.
Dotąd dzięki informacjom zebranym przez teleskop potwierdzone zostało istnienie 135 planet i zidentyfikowanie ponad 3,5 tys. innych kandydatek. Zespoły naukowców w dalszym ciągu analizują dane zbierane przez cztery lata, bo mają nadzieję, że gdzieś we Wszechświecie istnieje bliźniaczka Ziemi.
Autor: kt / Źródło: NASA, Reuters