W czwartek strażacy z Florydy uratowali z pożaru małego niedźwiedzia. Drapieżnik ma zaledwie kilka miesięcy i nie był w stanie sam uciec przed ogniem. Baribal ma drobne oparzenia, ale dzięki pomocy ludzi dojdzie do siebie.
7 kwietnia w hrabstwie Lake, w centralnej części Florydy, szybko rozprzestrzeniający się ogień strawił ponad 100 ha buszu. Ogień wypłoszył większość zwierząt, jednak młody niedźwiadek pozostawał bezradny wobec żywiołu. Malec wyszedł z lasu piszcząc. Na szczęście na miejscu były lokalne służby i przerażonym baribalem zajęła się straż pożarna z Lake County. Młody, zaledwie kilkumiesięczny niedźwiadek, dostał imię Smokey Junior.
Drobne oparzenia
Mały drapieżnik doznał drobnych oparzeń na łapach i pysku.
- Ma nadpalone futro i kilka drobnych oparzeń na łapach, może też na pysku, ale po zapewnieniu odpowiedniej opieki na pewno przeżyje - informuje strażak Ray Lovett.
Zazwyczaj niedźwiedzie uciekają przed ogniem, jednak Smokey Junior ma zaledwie kilka miesięcy. Nie był więc w stanie uciekać samodzielnie.
Nie wiadomo gdzie jest mama
Pożar bardzo szybko się rozprzestrzeniał i mimo poszukiwań, strażacy nie odnaleźli mamy niedźwiadka. Istniały także obawy o inne drapieżniki.
- Wszystko jest spalone i martwimy się o dzikie zwierzęta, bo tutaj mieszkają wszystkie niedźwiedzie - mówi Jason Hasty, jeden z lokalnych mieszkańców.
Obecnie formę młodego zwierzęcia ocenia Komisja do spraw Rybołówstwa i Dzikiej Przyrody (ang. Florida Fish and Wildlife Conservation Commission).
Dobrą wiadomością jest to, że populacja baribali na Florydzie bardzo się rozrosła. W marcu tego roku policzono niedźwiedzie czarne i okazało się, że jest ich znacznie więcej niż jeszcze kilkanaście lat temu. W lasach Florydy żyje 4350 tych drapieżników, czyli aż o 60 procent więcej niż 14 lat temu, kiedy prowadzono podobne badania. W latach 70. ich populacja wynosiła jedynie kilkaset osobników.
Autor: zupi/jap / Źródło: ENEX, wthr.com, tampabay.com, tvnmeteo.pl