Sypanie soli na drogi ma fatalny wpływ na drzewa rosnące wzdłuż nich przez cały rok. Rośliny umierają, nie mogąc pozyskać wody z gruntu.
- W czasie bezśnieżnych zim warto myśleć nad zmniejszaniem niekorzystnego wpływu soli drogowej na przydrożne drzewa; prócz ograniczania soli można stosować np. specjalne osłony - zauważa prezes Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego dr hab. Jacek Borowski.
Specjalista podkreślał, że zasolenie jest główną przyczyną chorób fizjologicznych i obumierania drzew ulicznych, bo ma większy negatywny wpływ na rośliny niż zanieczyszczenia powietrza czy zanieczyszczenia substancjami ropopochodnymi.
Różnie, ale wciąż dużo
Dr Borowski akcentuje, iż fakt, że ostatnio właściwie nie ma zim, nie znaczy, że ich nie będzie. Dodał, że to dobry moment, aby myśleć nad ograniczaniem zagrożenia dla drzew wtedy, gdy znów na drogach znajdzie się dużo soli.
Według naukowca skala użycia soli drogowej w Polsce jest duża, choć różna w różnych latach. Według danych naukowca podczas najbardziej śnieżnej w ostatnich latach zimy 2009/2010 suma grubości pokrywy śnieżnej w Warszawie wynosiła 1880 cm, podczas gdy np. zimą 2006/2007 było to 188,50 cm.
Bryły z zimy na wiosnę
Wobec często swobodnego podejścia do ilości stosowanej soli, na gęsto zabudowanych terenach polskich miast zasolenie wierzchnich warstw gleby sięga 100-200 mg soli na 100 g gleby. Nadmierna ilość używanej zimą soli powoduje, że czasem zalega ona długo przy jezdni w formie stałej - solne bryły leżały np. przy niektórych drogach w stolicy jeszcze w maju 2010 r.
Dostarczana na jezdnie sól, którą po raz pierwszy zastosowano masowo na ulicach stolicy w sezonie 1969/1970, znika stamtąd w różny sposób: wnika bezpośrednio do gleby (i roślin) albo spływa drogami powierzchniowymi do cieków otwartych, czy w to samo miejsce, ale kanałami burzowymi. Jeszcze 20-30 lat temu praktycznie niezauważalne było powstawanie przy drogach aerozolu solnego; dziś wobec ogromnej skali wzrostu ruchu ulicznego to jeden z kluczowych problemów dla ochrony przydrożnych drzew.
Kilkunastokrotnie powyżej normy
Zawartość soli w przyulicznych glebach może kilkunastokrotnie przekraczać normalne stężenia nie tylko po zimie, gdy drzewa pobierają najwięcej wody, ale i w ciągu roku. Zasolenie wód gruntowych może też utrzymywać się kilkanaście lat po zaprzestaniu solenia okolicznych dróg. Zbyt duże stężenia soli w wodzie prowadzą do tego, że drzewa praktycznie nie pobierają wody i zamierają nie tyle z powodu toksycznego działania chlorków, co suszy fizjologicznej.
Dendrolog zaznaczył przy tym, że przy śnieżnych zimach bardzo niekorzystny wpływ na miejskie drzewa ma powszechne składowanie zanieczyszczonego solanką śniegu w miejscu ich rośnięcia. Uwalniana do wierzchniej warstwy gleby solanka zawiera nie tylko jony sodu i chloru, ale powstają tam węglany i wodorowęglany.
Czynnik zmieniający
Węglan sodu zwiększa zasadowość gleby, co przyczynia się do zmiany jej struktury; taka zniszczona gleba ma mało potrzebnych roślinom mikroorganizmów i praktycznie nie ma w niej grzybów. Wtórna mikoryzacja, czyli szczepienie drzew pożytecznymi grzybami, okazuje się mało skuteczna, ponieważ grzyby w zasolonym środowisku nie są w stanie się utrzymać.
Rośliny nie mają przy tym żadnych naturalnych mechanizmów regulujących przenikanie do nich soli. Chlorki gromadzą się głównie w ich nadziemnych częściach, koncentrując się na wierzchołkach pędów i na brzegach liści, skąd odparowywane są największe ilości wody czego skutkiem są tzw. brzeżne chlorozy i nekrozy.
Nadmiar opóźniający
Nadmierna ilość chlorku sodu (czyli soli) oznacza też nadmierną ilość samego sodu, który jest antagonistyczny wobec wapnia, potasu i magnezu, pierwiastków ważnych dla gospodarki wodnej roślin czy regulacji procesu fotosyntezy.
Związane z nadmiernym zasoleniem roślin objawy to np. spóźniona faza listnienia, wyrastanie liści z pąków stłumionych, czy pojawianie się powtórnego kwitnienia lub drugiego pokolenie liści (w połowie lata, gdy część liści porażona zamiera, pojawia się ich drugie pokolenie którego powstanie kosztuje roślinę kolejny wydatek energetyczny).
Zaburzony wzrost
Niezależnie od wewnętrznego działania zasolonej wody, aerozole wpływają na zaburzenie wzrostu i rozwoju pędów. Pokryte solą ograny wiosną nie rozwijają się prawidłowo, zasychają pąki (wobec tzw. odwróconej osmozy, gdy stężona sól wyciąga z nich wodę), albo też zamierają delikatne listki, gdy wychylają się z łusek i trafiają na silny roztwór soli.
W efekcie działania soli przy wielu drogach można obserwować drzewa ze zniekształconymi koronami, często jednostronnie, od strony jezdni. Badania przyrostów pędów wskazują, że często nawet w przypadku drzew młodych ogólna skala przyrostów w kolejnych latach maleje zamiast rosnąć. Drzewa narażone na zasolenie szybciej też tracą liście i są w gorszym stanie ogólnym.
Fartuchy i turbany
Mechaniczne sposoby na ograniczanie wpływu zasolenia drzew to umieszczane bezpośrednio przy ziemi osłony w postaci rodzaju fartuchów, mat, ograniczających dostęp solanki z drogi. W niektórych miastach stosowane jest owijanie zimą szczególnie cennych drzew tkaninami – tzw. turbanowanie, które minimalizują wpływ na nie aerozolu solnego.
- Tak naprawdę trzeba przede wszystkim dążyć do tego, żeby stosować najmniej soli, bo im mniej będziemy jej stosować, tym mniej zniszczymy drzew. Oczywiście to trudne, bo gdyby nie wysypano w czas gdzieś soli, zacznie się straszny szum... Może czasem można by stosować te materiały uszorstniające, co jest akurat u nas trudne, bo jesteśmy w takim klimacie, że trzeba by to robić wielokrotnie - przyznał dendrolog. - Mimo wszystko trzeba starać się nie stosować soli i starać się pomóc drzewom, poprzez najrozmaitsze osłony, poprzez przemywanie drzew i przepłukiwanie gleby, co np. robi się to przy najbardziej ruchliwych arteriach w Poznaniu - sugerował specjalista.
Borowski doradził też wyszukiwanie i nasadzanie gatunków drzew z podwyższoną tolerancją na zasolenie - np. klonu polnego - oraz sadzenie w miarę możliwości jak najdalej od jezdni.
Autor: msb / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock