Od kwietnia do września naukowcy Uniwersytetu Warszawskiego badali jakość i przejrzystość wód Śniardw. W ten sposób określili stopień zagrożenia akwenu tzw. eutrofizacją, czyli zarastaniem i zamieraniem "Mazurskiego Morza" na skutek użyźniania wód m.in. nawozami sztucznymi czy pestycydami.
Jak poinformował kierujący badaniami Ryszard Chróst z Zakładu Ekologii Mikrooganizmów UW, opublikowane właśnie wyniki wskazały, że w okresie letnim gwałtownie wzrosło zagrożenie eutrofizacji jeziora. Znaczne ilości związków, które się do tego przyczyniają, dostały się do "Mazurskiego Morza" wraz z zanieczyszczonymi wodami jezior Mikołajskiego i Warnołty.
Eutrofizacji nie jest w stanie zahamować nawet proces samooczyszczania się wód jeziora Śniardwy. Dochodzi do niego, kiedy nad Śniardwami silnie wieje. W takich warunkach woda gwałtownie zaczyna falować, dzięki czemu mocno się natlenia. To sprawia, że jezioro samo się oczyszcza. Latem ów proces jest niewystarczający - nad jeziorami znacząco rośnie ruch turystyczny, przez co zanieczyszczeń, z którymi powinno się uporać jezioro, przybywa.
Gorsza woda dla warszawiaków?
Jak podał Chróst, Śniardwy stanowią zbiornik wody pitnej dla Polski centralnej. Jezioro, poprzez Zalew Zegrzyński, "zaopatruje" w wodę pitną mieszkańców aglomeracji warszawskiej.
- Tak więc oddalone o prawie 200 km największe polskie jezioro decyduje pośrednio o ilości i jakości wody pitnej dla mieszkańców Warszawy i Mazowsza - podkreślił badacz.
Autor: map/rs / Źródło: PAP