Na całej planecie rok 2020 był jednym z najcichszych od dwóch dziesięcioleci. Przyczyniła się do tego pandemia COVID-19, dzięki której działalność człowieka i jej wpływ na skorupę planety zostały bardzo ograniczone. Dla sejsmologów to powód do zadowolenia.
Międzynarodowa grupa sejsmologów z 33 krajów zmierzyła, że tak zwany hałas sejsmiczny (trwałe wibracje gruntu spowodowane różnymi działaniami człowieka, np. komunikacją drogową, pracą fabryk czy budową infrastruktury) po wprowadzeniu obostrzeń w podróżowaniu i życiu społecznym, zmniejszył się o nawet 50 procent.
Zespół, w skład którego wchodzili eksperci ze Szwajcarskiej Służby Sejsmologicznej działającej przy Uniwersytecie ETH w Zurychu, stwierdził, że w 185 na 268 stacji sejsmicznych na świecie odnotowano dużo niższy poziom hałasu. Było to spowodowane uziemieniem samolotów, ograniczonym ruchem drogowym, a także zamknięciem fabryk.
- Tygodnie lockdownu były najcichszym okresem, jaki odnotowaliśmy - powiedział sejsmolog John Clinton, odnosząc się do archiwów danych z ostatnich 20 lat. - Ponieważ ludzki hałas stale rośnie, jest bardzo możliwe, że był to najcichszy okres od bardzo dawna - dodał.
Od Chin po cały świat
Eksperci, kierowani przez Thomasa Lecocqa z Królewskiego Obserwatorium w Belgii, byli w stanie wyśledzić "falę ciszy" - zaczęła się od Chin, w Europie ogarnęła najpierw Włochy, a potem rozprzestrzeniła się na resztę świata.
Dzięki niższemu poziomowi hałasu łatwiej można było odnotowywać niewielkie trzęsienia ziemi, które w "normalnych warunkach" zostałyby zupełnie niezauważone.
- Małe wstrząsy pozwalają nam lepiej zrozumieć zagrożenie sejsmiczne - powiedział naukowiec Frederick Massin. Jak dodał, dzięki nim można łatwiej ocenić prawdopodobieństwo większych zdarzeń w przyszłości. - To była bezprecedensowa okazja. Nie ma mowy, żebyśmy byli w stanie przeprowadzić tego rodzaju eksperyment - skomentował Massin.
Autor: kw / Źródło: Reuters