Łazik Perseverance jest na ostatniej prostej do lądowania na Marsie. Ze względu na odległość i trudności, jakie występują w docieraniu sygnałów radiowych, cały proces ma być przeprowadzony samodzielnie przez urządzenie.
Łazik marsjański Perseverance (z ang. "wytrwałość") wkracza w ostatni, najtrudniejszy etap swojej podróży na Czerwoną Planetę. W czwartek przystąpi do lądowania na Marsie po siedmiu miesiącach lotu.
Perseverance, przekraczając cienką atmosferę Marsa, ma wyemitować sygnały radiowe. Jednak zanim dotrą one do Jet Propulsion Laboratory w Los Angeles, oddalonego o ponad 204 miliony kilometrów, będzie musiało minąć 11 minut. W nieco krótszym czasie - siedmiu minut - Perseverance ma osiąść na powierzchni planety.
Ponieważ przez ten czas naukowcy nie będą wiedzieli, co dzieje się z łazikiem i jak przebiega lądowanie, przewidują, że czeka ich "siedem minut grozy".
W TVN24 GO ruszył program specjalny, w którym na żywo pokażemy, jak na powierzchni Czerwonej Planety ląduje łazik Perserverance. Wspólnie z ekspertami wyjaśnimy, jak jest skonstruowany i jaki jest cel jego misji. Zastanowimy się też, kiedy na Marsie stopę postawi pierwszy człowiek.
Najbardziej niebezpieczna część misji
Docelowo Perseverance ma wylądować na dnie krateru Jezero o szerokości 45 kilometrów. Naukowcy są zdania, że właśnie tam może się kryć bogaty zbiór skamieniałych mikroorganizmów.
- To spektakularne miejsce lądowania - powiedział Ken Farley, naukowiec pracujący nad misją.
To, co sprawia, że miejsce jest kuszące w kontekście prowadzenia badań - a więc teren głęboko wyrzeźbiony przez dawno zanikłe strumienie ciekłej wody - może być także zdradliwy, jeśli chodzi o proces lądowania.
Według Ala Chena, szefa zespołu zejścia i lądowania łazika, to najbardziej niebezpieczna część misji.
- Sukces nigdy nie jest gwarantowany. Szczególnie gdy próbujemy wylądować największym, najcięższym i najbardziej skomplikowanym łazikiem, jakiego kiedykolwiek zbudowaliśmy, w najbardziej niebezpiecznym miejscu, w jakim kiedykolwiek próbowaliśmy wylądować - powiedział Chen.
Zadaniami Perseverance mają być przygotowanie gruntu do ostatecznego wykazania, czy na Marsie istnieje życie i utorowanie drogi do ewentualnych misji z udziałem ludzi.
Powodzenie ostatniego punktu podróży na Marsa jest zależne od różnych czynników - począwszy od napompowania gigantycznego, naddźwiękowego spadochronu po uruchomienie napędzanego odrzutowcem "dźwigu powietrznego", który opuści się w bezpieczne miejsce lądowania i zawiśnie nad powierzchnią podczas opuszczania łazika.
- Perseverance musi zrobić to wszystko sam - stwierdził Chen. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zespół NASA otrzyma uzupełniający sygnał radiowy w czwartek na krótko przed 13 (w Polsce około godziny 22).
Pełen instrumentów
Potem ma rozpocząć się dwuletnia przygoda łazika na powierzchni Czerwonej Planety. Zasilane baterią jądrową urządzenie wielkości małego SUV-a zacznie poszukiwania oznak życia drobnoustrojów, które mogły występować na Marsie miliardy lat temu. Łazik ma także pobierać pierwsze próbki, jakie kiedykolwiek pobrano z innej planety.
Perseverance to piąty i zdecydowanie najbardziej skomplikowany pojazd, jaki NASA wysłała na Marsa od czasu Sojournera w 1997 roku. Ma na pokładzie kilka instrumentów, dzięki którym łatwiejsze stanie się poznanie tajemnic astrobiologii. Wśród nich jest niewielki dron Ingenuity, który może dać zielone światło do obserwacji Marsa z lotu ptaka w późniejszych misjach.
Perseverance ma także eksperymentalne urządzenie do ekstrakcji czystego tlenu z dwutlenku węgla z marsjańskiej atmosfery. W dalekiej przyszłości może okazać się ono nieocenione do podtrzymywania życia ludzkiego na Czerwonej Planecie, a także tworzenia paliwa rakietowego, dzięki któremu będzie można wrócić na Ziemię.
Autor: kw/map / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters