Amerykańscy meteorolodzy po raz pierwszy w historii nadają imiona burzom śnieżnym. Już na początku listopada poznaliśmy Athenę, która dotarła na Wschodnie Wybrzeże. Teraz od Kanady nadciąga Brutus.
Imiona burzom nadaje amerykańska stacja The Weather Channel. To właśnie meteorolodzy tego prywatnego kanału pogodowego wpadli na ten pomysł.
Inicjatywa meteorologów nawiązuje do letniego sezonu huraganów, podczas którego cyklonom od statusu burz tropikalnych wzwyż nadawane są imiona żeńskie i męskie. System ten działa od 1940 r.
Po raz pierwszy w historii
Zima 2012-2013 będzie pierwszą, podczas której gwałtownym burzom zostaną nadane imiona. Sposób nazewnictwa będzie zależeć od kilku zmiennych, takich jak: ilość i rodzaj śniegu niesionego przez burzę, prędkość wiatru, temperatura powietrza, a nawet pora dnia (np. godziny szczytu) czy dzień tygodnia (dzień powszedni czy weekend). Natura nie kazała długo czekać
Inspiracją mitologia grecka i rzymska
Nazwa zostanie nadana najwcześniej na trzy dni przed jego ewentualnym natarciem na gęsto zaludniony obszar. Imiona zimowych burz będzą pochodzić głównie z mitologii greckiej i rzymskiej. Po Athenie i Brutusie przyjdzie kolej na Helenę, Lunę czy Magnusa.
Imię skutecznym ostrzeżeniem
Meteorolodzy twierdzą, że nazywanie niebezpiecznych burz po imieniu przede wszystkim podniesie świadomość zagrożenia. Dzięki temu Amerykanie będą mogli wcześniej i skuteczniej przygotować się na ewentualny kataklizm pogodowy, taki jak na przykład potężna śnieżyca, która mogłaby uniemożliwić wyjście z domu czy odcięłaby prąd.
Nazewnictwo ma też ułatwiać śledzenie niżu na mapie i informowanie o jego postępach. Taka personifikacja lepiej działa na wyobraźnię.
Autor: adsz/mj / Źródło: Huffington Post, Weather Channel