Dwie plaże w Sydney pokryły się stosami glonów. Było ich na tyle dużo, że potrzebny był specjalny sprzęt, aby je usunąć.
Od wczesnych godzin porannych w czwartek na plaży w dzielnicy Coogee w Sydney pracował buldożer. Wszystko z powodu ogromnej ilości glonów, które morze wyrzuciło na brzeg.
Plaża pełna glonów to skutek gwałtownej pogody, która dotknęła ten region Australii w ubiegły weekend. Silny wiatr, rozpędzający się do ponad 100 kilometrów na godzinę, powodował duże fale wyrzucające rośliny wodne na brzeg.
Paradoksalnie słowo "Coogee" pochodzi od aborygeńskiego wyrazu "koojah", który oznacza "śmierdzące miejsce".
Dla bezpieczeństwa plaża została zamknięta.
"Zjawisko naturalne"
Podobny widok zastali odwiedzający leżącą nieopodal plażę Cronulla. Według szacunków rośliny pokryły blisko trzy tysiące metrów kwadratowych powierzchni. Zebrane wodorosty mają znaleźć się z powrotem w morzu.
- Aby zaradzić gniciu i nieprzyjemnemu zapachowi, postanowiono przetransportować wodorosty na północny kraniec plaży, by kolejny przypływ zabrał je tam, gdzie ich miejsce. Sztormy i wynikające z nich nagromadzenie się glonów na plażach jest zjawiskiem naturalnym, które odgrywa ważną rolę w ekosystemie nabrzeżnym - powiedziała rzeczniczka rady hrabstwa Sutherland w Sydney.
Nie tylko rośliny
To nie jedyne osobliwe działanie fal morskich w Sydney. Na plaży w dzielnicy Collaroy pojawiła się piana, która również została uznana za potencjalne źródło erozji. Było jej tak dużo, że zbliżyła się do domów.
Burze, które nawiedziły w weekend Nową Południową Walię, spowodowały ogromne problemy w dostawach elektryczności, lokalne powodzie i wiele innych szkód. Mówi się, że były to największe opady od trzech dekad. Straż pożarna interweniowała w całym stanie ponad 15 tysięcy razy.
Według prognoz na najbliższe dni, w Sydney ma ponownie pojawić się gwałtowna pogoda. W niektórych obszarach prognozowane są opady rzędu 100 litrów na metr kwadratowy.
Autor: kw,dd / Źródło: westcoastsentinel.com.au, 7news.com.au