Przez 43 lata wydawało się, że część księżycowego pyłu przywiezionego przez Neila Armstronga i Buzza Aldrina zaginęła bezpowrotnie. Teraz odnalazły się w magazynie w Kalifornii - informuje serwis "New Scientist".
Kiedy w 1969 r. Neil Armstrong i Buzz Aldrin wrócili na Ziemię z księżycowej misji Apollo 11, część pyłu zebranego na powierzchni naszego satelity NASA przekazała Melvinowi Calvinowi z kalifornijskiego uniwersytetu w Berkeley, nobliście w dziedzinie chemii z 1961 r. Próbkę ważącą 68 gramów podzielił on między swoich współpracowników, zlecając jej przebadanie pod kątem obecności związków węgla. Później próbki zebrał i odesłał do NASA.
18 gramów "się rozeszło"
Okazało się jednak, że do agencji kosmicznej wróciło tylko 50 gramów pyłu. Uznano wówczas, że reszta "rozeszła się" w związku z samym procesem badań.
A jednak w jakiś sposób trzy gramy pyłu trafiły do 20 próbówek, które z kolei zapakowano do szczelnego słoja. Zawartość słoja opisano i oznaczono datą 24 lipca 1970 r. Próbówki przeleżały tam nietknięte do kwietnia 2013 r., kiedy natrafiła na nie pracująca w magazynach Lawrence Berkeley National Laboratory archiwistka Karen Nelson.
Obok słoja zachował się też artykuł z 1971 z pisma "Proceedings of the Second Lunar Science Conference", poświęcony wynikom badań związków węgla w próbkach przywiezionych przez misje Apollo 11 i 12.
Nelson przekazała próbki do podległego NASA ośrodka Lyndon B. Johnson Space Center w Houston w Teksasie.
Autor: rs / Źródło: PAP