Rick Rodriguez i trójka jego przyjaciół spędzili dziewięć godzin na dmuchanej tratwie ratunkowej na Oceanie Spokojnym po tym jak jacht, którym żeglowali, zatonął po zderzeniu z wielorybem - informuje "Washington Post". Kilka dni po wypadku rozbitkowie zdecydowali się opowiedzieć o tym, co przeżyli na oceanie.
Właściciel jachtu Raindancer - Rick Rodriguez z Tavernier na Florydzie i trójka jego przyjaciół, byli w trakcie trzytygodniowego rejsu z Wysp Galapagos do Polinezji Francuskiej, gdy doszło do wypadku. 13 marca ok. godziny 13:00 Rodriguez jadł z przyjaciółmi wegetariańską pizzę, "kiedy usłyszał głośny huk" - relacjonował "Guardian". - Druga pizza właśnie wyszła z piekarnika, a ja maczałem kawałek w sosie - powiedział Rodriguez.
Pasażerowie jachtu wyjrzeli za burtę i zobaczyli "naprawdę dużego krwawiącego wieloryba" - wspominał Rodriguez w rozmowie z portalem Today. Zwierzę miało uszkodzić wykonany z włókna szklanego kadłub jachtu, który zatonął w ciągu kilku minut. Przed wejściem do dmuchanej tratwy ratunkowej mężczyzna zdążył wysłać sygnał mayday.
Rozbitkowie spędzili dziewięć godzin na tratwie ratunkowej
- To był bardzo surrealistyczny moment. Nawet gdy łódź tonęła, czułam się, jakby to była scena z filmu - powiedziała Today obecna na pokładzie jedna z przyjaciółek Rodrigueza, Alana Litz. Rodriguez już na tratwie ratunkowej wysłał wiadomości do swojego brata w Miami i przyjaciela, który żeglował w okolicy, Tommy'ego Joyce'a. "Tommy, to nie żart, uderzyliśmy w wieloryba i jacht zatonął" - napisał.
Joyce przyznał później w rozmowie z Today, że znajdował się wtedy ok. 65 mil (104 kilometry) od rozbitków. Po opublikowaniu wpisów w specjalnych grupach w mediach społecznościowych zdał sobie sprawę, że jego jednostka znajduje się najbliżej miejsca wypadku i ruszył na ratunek. Ostatecznie Rodriguez i trójka jego przyjaciół dostali się na pokład jachtu Joyce'a dziewięć godzin po zatonięciu jachtu.
Kilka dni po wypadku właściciel Raindancera opisał wydarzenia w mediach społecznościowych. "Minęły już cztery dni, a ja wciąż nie mogę uwierzyć, że go nie ma" - napisał na Instagramie. Jak dodał, zapamięta "do końca życia" to, co zostało na jachcie: "obrazy na ścianach, dobytek, pizzę w piecu, aparaty fotograficzne, dzienniki... Morze zachowa to wszystko na zawsze".
Źródło: Guardian, The Washington Post, Today
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock