Alarm przed tsunami ogłoszono w środę w wielu azjatyckich państwach leżących w zasięgu trzęsienia ziemi pod dnem Oceanu Indyjskiego. Zadziałał specjalny system wczesnego ostrzegania rozbudowany po tragicznym tsunami z 2004 roku. Tym razem na szczęście wysoka fala nie przyszła. - Nie każde trzęsienie ziemi generuje tsunami - wyjaśnia Mirosław Rutkowski z Państwowego Instytu Geologicznego.
Mieszkańcy indonezyjskiej prowincji Acech wyraźnie odczuli że ziemia zatrzęsła się z dużą siłą. Jednak to nie groźba kolejnych wstrząsów wywołała ich panikę. Większość z nich miała w pamięci, jak osiem lat temu, w ślad za trzęsieniem ziemi, przyszła wysoka na 15 m fala i zmyła z powierzchni ziemi całe miasteczka. W sumie zginęło 300 tysięcy ludzi. Reakcje Indonezyjczyków były podszyte strachem, że historia się powtórzy.
- Złapałam dziecko i zaczęłam uciekać, nie traciłam czasu na zabranie czegokolwiek z domu. Dopiero potem wróciliśmy na chwilę z mężem po dokumenty - mówi mieszkanka prowincji.
Tragedia sprzed ośmiu lat nie tylko wywołała panikę wśród miejscowych, lecz także przyczyniła się do natychmiastowego wydania ostrzeżenia przed falą tsunami. Pojawiło się ono w Indonezji oraz w innych państwach leżących nad Oceanem Indyjskim.
Trzęsienie nie zawsze generuje falę
- Nie każde trzęsienie ziemi generuje tsunami - mówi Mirosław Rutkowski z Państwowego Instytu Geologicznego.
Tym razem, na szczęście, do potopu nie doszło, choć warunki do wystąpienia tsunami były zbliżone do tych sprzed ośmiu lat. Ziemia zatrzęsła się z ogromną siłą 8,6 st. w skali Richtera. Jednak decydujące znaczenie miało to, w jaki sposób natarły na siebie płyty tektoniczne.
Jak tłumaczy Rutkowski, gdy skały ruszają się pionowo istnieje duże prawdopodobieństwo wystapienia tsunami. Znacznie mniej groźne są podmorskie trzęsienia, gdy skorupa ziemska rusza się bardziej poziomo.
System ostrzegawczych boi
Informacje o tym, jaki ruch płyt nastąpił i czy spowodował wypchnięcie mas oceanu, centra ostrzegawcze otrzymują błyskawicznie dzięki systemowi boi rozmieszczonych na wodzie. Ocean Indyjski został w pełni objęty takim monitoringiem dopiero po tsunami z 2004 roku.
Tym razem boja położona najbliżej epicentrum trzęsienia wykazała wypiętrzenie wody na poziomie trzech centymetrów. Na pełnym oceanie to pozornie niewiele, jednak przy brzegu wysokość fali wzrasta kilkadziesiąt razy.
- To zaburzenie dopiero wtedy pokazuje swą siłę, kiedy dociera do płytkich wód. Wtedy to się spiętrza. Ta wysokość spiętrzenia zależy od głębokości wody. Im płycej, tym bardziej się spiętrzy - mówi Rutkowski.
Turyści w tarapatach
W środę alarm ostrzegający mieszkańców wybrzeży został ogloszony z wyprzedzeniem. Ewakuowano szpitale, odłączono elektryczność, przestały działać telefony. Najgorzej mieli turyści, którzy w tej kryzysowej sytuacji nie wiedzieli co się dzieje.
- Była słyszalna syrena, natomiast w pierwszej chwili tak naprawdę w ogóle nie wiedzieliśmy co się dzieje. Była panika, obsługa po prostu biegała, nie było informacji, co się dzieje. Dopiero po chwili wskazano nam drogę na dach - opowiadała Anna Szopińska, polska turystka przebywająca w Tajlandii.
Nie ma ofiar
Po pierwszym trzęsieniu nastąpiły kolejne równie odczuwalne wstrząsy wtórne. Jak podały w czwartek władze Indonezji, zginęło pięć osób (głównie w wyniku szoku i z powodu zawału serca), a jedno dziecko zostało poważnie ranne po tym, jak przewróciło się na nie drzewo.
Nie doszło natomiast do wystąpienia tsunami, do wysp położonych najbliżej epicentrum dotarły fale nie przekraczające 1 m.
Autor: map/rs / Źródło: TVN24, tvnmeteo.pl