Lem i Heweliusz to pierwsze obiekty, które w stu procentach zostały zbudowane przez polskich naukowców. Znajdą się 800 kilometrów nad nami już w drugiej połowie listopada, by obserwować prawie 300 najjaśniejszych gwiazd. Dotychczas polskim akcentem w kosmosie były jedynie elementy, jakie składały się na całość orbitujących nad nami satelitów.
Lem i Heweliusz zostały zbudowane w ramach międzynarodowego programu BRIght Target Explorer Constellation – BRITE. Pracowali nad nimi specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN (CBK PAN) i Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN. Umieszczone na orbicie 800 km nad naszymi głowami, przez kilka lat będą prowadzić precyzyjne pomiary 286 najjaśniejszych gwiazd na niebie.
Podwójny debiut
Lem i Heweliusz to tzw. nanosatelity, czyli małe satelity. To sześciany o krawędziach zaledwie 20 cm, pokryte panelami słonecznymi. Do tej pory ten typ wykorzystywano jako obiekty amatorskie i edukacyjne. Polskie BRITE jako pierwsze będą miały poważną misję naukową.
W niewielkim wnętrzu jest miejsce na teleskop, czujnik położenia gwiazd, a także elementy stabilizujące je na orbicie. W obu zmieszczono także urządzenia do nadawania sygnałów, odbioru komend oraz kamerę.
Dwa starty
- Lem wystartuje z Rosji 21 listopada o godzinie 8.10 naszego czasu. Drugi polski satelita Heweliusz w przestrzeni kosmicznej znajdzie się 29 grudnia - precyzował inż. Tomasz Zawistowski z CBK PAN, koordynator projektu BRITE-PL.
- Start nie powinien się już opóźnić, ale w tej dziedzinie nigdy nie ma do końca pewności. Warunki pogodowe mogą spowodować jakieś opóźnienie - przyznał.
Z kolei Heweliusza w przestrzeń kosmiczną wyniesie z Chin rakieta Długi Marsz 4B. Polski satelita wyruszy w drugiej połowie grudnia.
- Po przylocie do Pekinu zostanie przewieziony na kosmodrom, gdzie go rozpakujemy, przeprowadzimy testy funkcjonalne - powiedział Zawistowski. Rakieta Długi Marsz 4B ma niezwykle korzystny stosunek wystrzeleń do udanych startów - 100 proc. W kosmos wyruszała już 32 razy - podkreślał.
Szczegółowe przygotowania
Lem na orbicie znajdzie się dzięki rosyjskiej rakiecie Dniepr wraz z kilkunastoma innymi satelitami.
- Dniepr to rakieta "z odzysku". Była rakietą wojskową, a teraz zamiast głowicy nuklearnej montuje się na niej inne ładunki. W tym wypadku będą to satelity komunikacyjne i naukowe. Lem opuści rakietę jako jeden z ostatnich obiektów - wyjaśnił koordynator projektu.
Teraz polski satelita jest transportowany do Kanady, gdzie wraz z kilkoma satelitami sprawdzi wyrzutnik, który ostatecznie wyniesie je w kosmos. Do Rosji Lem dotrze pod koniec października.
- Przygotowania do startu rozpoczniemy na początku listopada już w Rosji. Po rozpakowaniu musimy przeprowadzić szereg testów, by mieć pewność, że przetrwał podróż w stanie nieuszkodzonym. Po kilku dniach testów umieszczony zostanie w wyrzutniku, a ten na rakiecie - wyjaśnił Zawistowski.
Jak wyjaśnił Zawistowski, po wystrzeleniu Lema naukowcy będą potrzebowali ok. godziny na nawiązanie łączności. - Potem będziemy mogli już zaplanować sesje, czyli momenty łączenia z satelitą. Planujemy kilka kilkunastominutowych sesji w ciągu dnia - przyznał. Zebrane dane będą analizowane przez stacje naziemne m.in. w Warszawie, Kanadzie i Austrii.
Mocny polski akcent w komosie
Dotychczas Polacy wystrzelili w kosmos kilkadziesiąt różnych instrumentów, z których kilka do dziś pracuje na różnych orbitach - Ziemi, Marsa albo leci ku kometom. Polscy naukowcy nie mieli jednak własnego całego satelity. W lutym 2012 roku w kosmosie znalazł się satelita PW-Sat, ale był to obiekt edukacyjny, zbudowany na Politechnice Warszawskiej.
Polskie satelity naukowe powstały we współpracy z Uniwersytetem w Wiedniu, Politechniką w Graz, Uniwersytetem w Toronto i Uniwersytetem w Montrealu. Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przeznaczyło na ich budowę 14,2 mln zł. W programie BRITE uczestniczą też dwa satelity austriackie i dwa kanadyjskie.
Autor: mb/rs / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: BRITE-PL