"To zmiana klimatu jest winna tajemniczemu upadkowi największej starożytnej cywilizacji, a więc cywilizacji doliny Indusu" - uważają badacze z Wielkiej Brytanii i USA. Ich zdaniem odpowiedzialne za jej koniec było zmniejszające się nasłonecznienie.
Koniec cywilizacji doliny Indusu, która obejmowała swoim zasięgiem terytorium ciągnące się od Morza Arabskiego po rzekę Ganges - obszar dzisiejszych Indii, Pakistanu, Nepalu i Bangladeszu - nastąpił 4 tysiące lat temu. Wtedy to ropoczął się exodus mieszkańców na wschód.
Choć cywilizacja zwana Kulturą Mohendżo-Daro nie jest tak znana jak cywilizacje starożytnego Egiptu i Mezopotamii, badacze z Wielkiej Brytanii i USA postanowili zbadać okoliczności jej "śmierci" i przy okazji nam o niej przypomnieć.
Tu narodziły się miasta
- Tej pierwszej historycznej cywilizacji na obszarze subkontynentu indyjskiego, a także największej starożytnej cywilizacji na świecie, zawdzięczamy prawdopodobnie to, jak wyglądają współczesne miasta - mówi Liviu Giosan, geolog z Woods Hole Oceanographic Institution w Massachusetts.
Obszar jednego miliona kilometrów kwadratowych był pełen tzw. osad protomiejskich, których ludność ok. 5,2 tys. lat temu stanowiła aż 10 proc. światowej populacji. Pozostałości po tych starożytnych miastach odnaleziono w latach 20. XX wieku przede wszystkim wzdłuż rzeki Indus i jej dopływów oraz na pustynnych obszarach pomiędzy Indiami a Pakistanem.
- To, co się udało odnaleźć badaczom, świadczyło o niezwykle wyrafinowanej strukturze miast - zaznacza Giosan. - Na osady składały się m.in. siatki ulic z hydrauliką, jakiej nie odnotowaliśmy do czasów starożytnych Rzymian. Ponadto pomiędzymi dużymi miastami wytyczano szlaki handlowe, nie brakowało też połączeń z położoną za morzem Mezopotamią - podkreśla.
Zebrali osad
Giosan i reszta badaczy postanowili sprawdzić, dlaczego tak potężna cywilizacja legła w gruzach. W tym celu odtworzyli prawdopodobne ówczesne ukształtowanie terenu, analizowali współczesne zdjęcia staelitarne doliny Indusu, a w latach 2003-2008 zbierali osad z pasa od Morza Arabskiego po żyzne doliny Pendżabu i pustyni Thar.
- Dzięki temu, co udało nam się zebrać, mogliśmy ustalić, jak wyglądały ludzkie siedliska, jakie rośliny hodowano na ich obszarach i jak zarówno "styl mieszkania", jak i "styl uprawiania roślin" zmieniały się na przestrzeni lat - mówi Dorian Fuller, archeolog z University College London. - To dało nam wgląd w pobudki, jakie mogły kierować miejscowymi w podjęciu wędrówki na wschód - dodaje.
Winne nasłonecznienie
Jak się okazało, za ucieczkę ludności na wschód odpowiedzialność ponosiło... nasłonecznienie.
- Zanim jeszcze osiedli tam ludzie, rzeki płynące w okolicy były rzekami zasilanymi przez wyjątkowo silne monsuny i jako takie przyczyniały się do występowania rzek z koryt, powodując powodzie - mówi Giosan. - W czasie, w którym nastąpił rozkwit cywilizacji doliny Indusu monsuny osłabły, ale nadal były intensywne. Woda, którą wylewały rzeki użyźniała okoliczne tereny, pozwalając rozwijać się Kulturze Mohendżo-Daro przez prawie 2 tys. lat - dodaje.
- Jak wynika z naszych badań, doskonałe warunki zawdzięczano nasłonecznieniu, które jest cyklicznie zmienne i które wpływa na charakter monsunów - mówi Giosan. - W ciągu ostatnich 10 tys. lat na Półkuli Północnej największe nasłonecznienie występowało 7-5 tys. lat temu, a potem już systematycznie się zmniejszało. To oznacza, że cały ziemski kilmat, łącznie z monsunami, był napędzany mniejszą ilością światła słonecznego. W efekcie znacząco straciły na sile, co równało się mniejszym dostawom wody - tłumaczy.
Ucieczka w stronę Gangesu
Rzeki zasilane przez monsun otrzymywały tak mało wody, że nie były w stanie zaspokoić potrzeb ludności.
- Trzeba było sobie z tym poradzić, a jedynym dobrym wyjściem wydawała się w tym przypadku migracja. Dlatego też możemy przypuszczać, że to nasłonecznienie jest powodem, dla którego Kultura Mohendżo-Daro "umarła", a część jej przedstawicieli przeniosła się na wschód, w kierunku basenu Gangesu, gdzie spodziewano się lepszych warunków - podkreśla Giosan.
Autor: map/ŁUD / Źródło: livescience.com