Wielka fala powodziowa zbliża się do Bangkoku. Mieszkańcy szykują się do ewakuacji. Kanał odprowadzający może nie przyjąć 1,2 mld metrów sześciennych wody, która zbliża się do miasta, a wtedy stolica Tajlandii zostanie całkowicie zalana.
Dotychczas powódź, która oceniana jest jako najgorsza od dziesięcioleci, spowodowała śmierć ponad 320 osób. Tysiące pozostały bez dachu nad głową. Obecnie ok. jednej-trzeciej powierzchni kraju znajduje się pod wodą.
Stolicę ratują wszyscy mieszkańcy
Przy umacnianiu tam i wałów przeciwpowodziowych w Bangkoku pracują żołnierze i ochotnicy, w tym mnisi buddyjscy, ale wyrażane są obawy, czy wytrzymają one napór żywiołu. W kilku miejscach doszło już do przerwania wałów.
Częściowo ewakuowano międzynarodowy port lotniczy Don Muang.
Rząd prosi o pomoc i solidarność
Wcześniejsze prognozy przewidywały, że powódź nie dotrze do stolicy. Rząd premier Yingluck Shinawatry krytykowany jest już za rozpowszechnianie niejasnych i sprzecznych informacji o powodzi. Premier Shinawatra, która stanęła na czele rządu w sierpniu br., zaapelowała o pomoc do społeczeństwa i mediów.
- Stoimy w obliczu najgorszej powodzi w historii kraju. Potrzebujemy wsparcia i współpracy wszystkich - powiedziała pani premier apelując o "odłożenie na bok rozgrywek politycznych".
Czy kanał przyjmie tyle wody?
Bangkok jest poprzecinany siatką małych kanałów połączonych z głównym kanałem Rangsit odprowadzającym wodę do morza. Według oceny gubernatora miasta Sukhumbhanda Paribatry, kanał ten musi przyjąć ok. 1,2 mld metrów sześciennych wody.
- Musimy powiedzieć ludziom, aby byli przygotowani - powiedział Paribatra. Zalecił mieszkańcom północnych dzielnic przeniesienie dobytku na wyższe piętra ich domów i wyłączenie urządzeń elektrycznych. Poinformował, że utworzono 156 tymczasowych schronów dla osób, które utracą dach nad głową
Przemysł Tajlandii zagrożony
Powódź zmusiła do zamknięcia pięć ośrodków przemysłowych, co pozbawiło pracy dziesiątki tysięcy osób.
W środę robotnicy z przemysłowej tajskiej prowincji Pathum Thani w pocie czoła pracowali nad zbudowaniem tymczasowej bariery przeciwpowodziowej chroniącej ważny ośrodek przemysłowy Bang Kadi. Mają nadzieję, że uda im się zapobiec wtargnięciu wody na teren zakładów pracy.
Bang Kadi, jeden z głównych ośrodków przemysłowych w Pathum Thani, znalazł się w niebezpieczeństwie. Żołnierze, z pomocą ewakuowanych pracowników fabryki, próbują ocalić go przed wszechobecną, sięgająca gdzieniegdzie niemalże czterech metrów wodą.
W Bang Kadi działa ok. 200 fabryk. Zatrudnionych jest w nich ponad 20 tys. ludzi. Urzędujące na jego terenie firmy poproszono o przeniesienie najcenniejszych maszyn na wyższe piętra budynków albo poza nieruchomości.
Od połowy lipca co najmniej sześć znaczących terenów przemysłowych, w tym najstarszy i największy, zatrudniający 270 tys. pracowników Nava Nakorn, zostało zniszczonych przez powódź. Większość z nich w prowincji Ayutthaya.
Cierpi godpodarka
Zalewająca Tajlandię woda nie tylko odbiera życia setkom ludzi, lecz także znacząco wpływa na ekonomię.
- Na skutek powodzi w czwartym kwartale roku tajlandzka gospodarka prawdopodobnie skurczy się o ok. 1,1 proc. w stosunku do poprzedniego roku - prognozował we wtorek minister finansów .
Autor: map,mm//ŁUD / Źródło: Reuters TV, PAP