Do Wielkiej Brytanii w miniony weekend dotarł potężny sztorm Dennis, który przyniósł wiatr i deszcz powodujący powodzie. Mieszkańcy wciąż liczą straty i próbują poradzić sobie ze skutkami gwałtownej pogody, która jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.
Pod koniec ubiegłego tygodnia Wielką Brytanię nawiedził sztorm Dennis, który przyniósł ulewny deszcz i porywisty wiatr. W niektórych regionach w sobotę i niedzielę spadło więcej deszczu niż w ciągu miesiąca. Sytuację pogorszyła też dodatkowa porcja opadów, która dotarła do kraju we wtorek.
Skutki gwałtownej pogody odczuwalne są do dzisiaj. Najgorzej jest w środkowej i południowej Walii.
Alarmy w mocy
W hrabstwie Rhondda Cynon Taf położonym na południu Walii zalanych zostało ponad tysiąc domów. Część mieszkańców próbuje naprawiać szkody, pogoda jednak nie powiedziała ostatniego słowa. Brytyjskie biuro meteorologiczne MetOffice wydało alarmy przed opadami deszczu dla części Walii. Zagrożenie przestanie obowiązywać o godzinie 3 w nocy z piątku na sobotę. Alarmy przed opadami obowiązują też w innych regionach kraju.
W wielu miejscach kraju obowiązują ostrzeżenia przeciwpowodziowe. We wsi Hamtpon Bishop na rzekach Wye i Lugg obowiązują dwa poważne alarmy powodziowe, które oznaczają bezpośrednie zagrożenie dla życia. Ponadto w innych częściach Wielkiej Brytanii wydano 69 alarmów przeciwpowodziowych w miejscach, gdzie wymagana jest podjęcie natychmiastowej akcji. W mocy jest też 142 alertów mówiących o ryzyku wystąpienia powodzi.
W piątek miasto Pontypridd odwiedził książę Walii Karol. Mieszkanka miasta Emma Jama opisywała, że życie ludzi zostało "wywrócone do góry nogami", a skutki sztormu Dennis musi zobaczyć ktoś właśnie taki jak książę Karol.
Obawa o przyszłość
Butik prowadzony przez Jamę został zalany. W środku znajdowały się biżuteria, kosmetyki i ubrania warte setki tysięcy funtów.
- 12 lat zajęło mi dotarcie do tego momentu, w którym byłam - żaliła się Jama w rozmowie z walijskim odziałem rozgłośni radiowej BBC.
Jak przyznała, w mieście przedsiębiorcy dowiadują się teraz, że ich ubezpieczenie nie pokryje szkód. To wywołuje w nich obawy o przyszłość. Kobieta zaznaczyła, że potrzebne są działania które pozwolą ochronić miasto przed powodziami w kolejnych latach.
Autor: dd/map / Źródło: BBC News