Tylko szczyty wieżowców wystawały w środę z gęstej mgły, która opanowała filipińską Manilę. Rano widzialność w mieście była bardzo mocno ograniczona. Jednak do takich warunków wcale nie przyczyniła się pogoda, lecz noworoczne fajerwerki, których Filipińczycy odpalają jak najwięcej, żeby zapewnić sobie szczęście w Nowym Roku.
W Nowy Rok gęste opary spowijające filipińską stolicę dokładnie widać było z oddalonego o 25 km od Manili miasta Antipolo. Jednak ten, kto doszukiwałby się pogodowych przyczyn tego zjawiska, byłby w błędzie.
Smog po kanonadzie
Widzialność ograniczyły tam nie zjawiska atmosferyczne, lecz powstały na skutek działalności ludzi smog. I nie chodzi o wyjątkowo obfitą ilość zanieczyszczeń wyprodukowanych przez kierowców, ale o dymy utrzymujące się po bardzo intensywnej nocnej kanonadzie noworocznych fajerwerków.
Hałas ma przegonić pecha
Filipińska tradycja wymaga, żeby powitanie nowego roku było bardzo huczne, więc mieszkańcy tego kraju nie oszczędzają żałują wszelkich rodzajów sztucznych ogni, hałaśliwych petard, wybuchających i rozbłyskujących kul. Uważają, że hałas odpędzi pecha z mijającego roku i przyniesie dobre rzeczy w tym, który się rozpoczyna.
Autor: js/map / Źródło: TVN Meteo