Naukowcy z Polskiej Akademii Nauk opublikowali raport dotyczący koronawirusa SARS-CoV-2. Zdaniem specjalistów, przypadki śmiertelne dotyczą niemal wyłącznie osób obciążonych poważnymi schorzeniami. W raporcie odpowiadają między innymi na pytania: kto jest najbardziej narażony, ile osób zakażonych umiera oraz czy na chorobę wywoływaną wirusem jest jakieś lekarstwo.
Pierwsze przypadki koronawirusa SARS-CoV-2 wywołującego chorobę o nazwie COVID-19 odnotowano pod koniec 2019 roku w chińskim mieście Wuhan. Do tej pory na całym świecie wirusa zdiagnozowano u prawie 90 tysięcy osób, a ponad trzy tysiące zmarło. Poza Chinami koronawirusa stwierdzono w ponad 60 krajach świata.
Minister Zdrowia poinformował w środę rano, że w Polsce potwierdzono pierwszy przypadek zakażenia koronawirusem. Pacjent leży w szpitalu w Zielonej Górze.
Doktor habilitowany Egbert Piasecki, profesor Instytutu Immunologii i Terapii Doświadczalnej im. Ludwika Hirszfelda Polskiej Akademii Nauk we Wrocławiu wraz z profesor doktor habilitowaną Brygidą Knysz, kierownik Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych, Chorób Wątroby i Nabytych Niedoborów Odpornościowych Uniwersytetu Medycznego imienia Piastów Śląskich we Wrocławiu przygotowali specjalny raport dotyczący koronawirusa. Zatytułowany został: "Koronawirus SARS-CoV-2 i choroba COVID-19. Co musisz wiedzieć". Opisali w nim, jak może dojść do zakażenia, kto jest najbardziej narażony, ile osób zakażonych umiera oraz to, czy na chorobę wywoływaną wirusem jest jakieś lekarstwo.
Jak możemy się zakazić?
Koronawirus SARS-CoV-2 przenosi się drogą kropelkową. Jak piszą naukowcy z PAN, taka droga zakażenia występuje też w przypadku grypy i innych tzw. przeziębień wirusowych, a osoby zakażone mogą replikować wirusa i zakażać innych przez kilka dni przed pojawieniem się objawów chorobowych. Część osób przechodzi zakażenie bezobjawowo, stanowiąc prawdopodobnie źródło zakażenia. "Sprawia to, że nadzór epidemiologiczny nad rozprzestrzenianiem się choroby jest bardzo trudny" - czytamy w raporcie.
Naukowcy z PAN zwracają uwagę na konsekwencje zakażenia, które są zróżnicowane. "Analiza kilkudziesięciu tysięcy przypadków zakażeń w Chinach pokazuje, że ponad 80 procent ludzi ma objawy łagodnej choroby, kilkanaście procent przechodzi ciężką infekcję, a 2-3 procent umiera" - piszą naukowcy. Podkreślają, że "przypadki śmiertelne dotyczą prawie wyłącznie osób obciążonych poważnymi schorzeniami. Szczególnie narażeni na niekorzystny rozwój choroby są pacjenci z upośledzeniem odporności, leczeni immunosupresyjnie, z chorobami nowotworowymi, cukrzycą itp.". Według naukowców, u takich osób także zakażenia znanymi od dawna wirusami (jak np. wirus grypy) stanowią poważne zagrożenie.
Ilu jest chorych, którzy nie mają objawów?
Jak twierdzą specjaliści, na razie trudno stwierdzić, czy jest jakaś grupa ludzi mniej lub bardziej wrażliwa na zakażenie, z wyjątkiem zależności od wieku pacjentów, gdzie występuje wyraźna korelacja z przebiegiem choroby. Zdaniem naukowców, śmiertelność rośnie wraz z wiekiem pacjenta. "Do 50. roku życia jest to ułamek procenta, a w grupie powyżej 80. roku życia - kilkanaście procent. Obserwuje się mało zachorowań u dzieci (podobnie było w przypadku SARS)" - czytamy w raporcie.
Naukowcy nie wiedzą jeszcze, jaki odsetek zakażonych przechodzi infekcję bezobjawowo. Z racji tego, że ci ludzie nie potrzebują pomocy medycznej, to trudno ich ująć w statystykach epidemiologicznych. "Z tego powodu wskaźniki śmiertelności podawane obecnie są zapewne zawyżone, a próby oszacowania rzeczywistej śmiertelności (dla wszystkich grup wiekowych łącznie) wskazują na poziom 0,3-1 procent" - twierdzą specjaliści z PAN.
Dla porównania - jak zauważają naukowcy - śmiertelność w innych chorobach wirusowych to szacunkowo: wścieklizna - 100 procent, ebola - 40-90 procent, grypa ptasia H5N1 - 50 procent, ospa prawdziwa - 20-50 procent, SARS - 10 procent, grypa "hiszpanka" 1918 - 3-5 procent, odra - dwa promile, grypa sezonowa - mniej niż jeden promil.
Jak zabezpieczyć się przed koronawirusem?
Jak piszą naukowcy, koronawirusy są wrażliwe na podstawowe środki dezynfekcyjne i wysoką temperaturę. Skuteczne są więc standardowe procedury stosowane do odkażania. Według naukowców z PAN do podstawowych sposobów zapobiegania zakażeniu należą:
częste mycie rąk wodą z mydłem;
odkażanie rąk preparatami na bazie alkoholu oraz unikanie dotykania rękami oczu, nosa, ust (jest to częsty nawyk, którego nie kontrolujemy);
zakrywanie nosa i ust podczas kaszlu i kichania, używanie jednorazowej chusteczki, która powinna zostać natychmiast usunięta lub kichanie w zgięcie łokcia, nigdy w otwarte dłonie;
w przypadku kontaktu z osobami prezentującymi objawy zakażenia wskazane jest utrzymanie odległości co najmniej jednego metra;
stosowanie masek ochronnych: nie ma potrzeby stosowania masek przez osoby zdrowe; maski powinny być stosowane w przypadku kontaktu z osobą z podejrzeniem zakażenia nowym koronawirusem (np. podczas sprawowania opieki nad taką osobą), a także przez osoby, które kichają i kaszlą.
Jak leczyć chorobę? Czy jest szczepionka?
Jak przekonują naukowcy, leczenie choroby COVID-19, wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2 jest przede wszystkim objawowe. "Nie ma obecnie zarejestrowanego leku przeciwko koronawirusom. Próby leczenia dostępnymi lekami przeciwwirusowymi wskazują na możliwe korzystne efekty podawania inhibitorów proteazy HIV i inhibitorów neuraminidazy wirusa grypy". Zdaniem naukowców, są to jednak leki ukierunkowane na inne wirusy. "Pojawiły się doniesienia o znalezieniu substancji hamujących SARS-CoV-2, jednak na wyniki badań musimy poczekać" - przekonują naukowcy.
Jak twierdzą specjaliści z PAN, rozpoczęto badania kliniczne oceniające skuteczność i bezpieczeństwo leku przeciwwirusowego o nazwie remdesivir u chorych zakażonych SARS-CoV-2. "Preparat ten jest analogiem nukleotydowym, zaburzającym aktywność wirusowej polimerazy RNA. Jego skuteczność była wcześniej oceniana u chorych m.in. na gorączki krwotoczne Ebola i Marburg, a także SARS i MERS na modelach zwierzęcych. Innym lekiem o podobnym do remdesiviru mechanizmie działania jest favipiravir, również stosowany aktualnie w badaniach klinicznych w Chinach i w Japonii. Jednak żaden z wyżej wymienionych leków nie został dotychczas zarejestrowany przez FDA (Food and Drug Administration - Agencję Żywności i Leków USA) do leczenia choroby COVID-19, wywoływanej przez koronawirusa SARS-CoV-2" - czytamy w raporcie.
Trwają prace nad szczepionką. Jednak, jak argumentują naukowcy, proces opracowania preparatu szczepionkowego, jego standaryzacji i sprawdzenia bezpieczeństwa oraz wdrożenia masowej produkcji szczepionki musi zająć wiele miesięcy. Zdaniem naukowców, szczepionka może być dostępna na rynku za około 12 miesięcy.
Czy można pozbyć się wirusa?
Według naukowców, można to rozpatrywać w kontekście pojedynczych przypadków oraz całej populacji.
Jak argumentują specjaliści, w wymiarze indywidualnym już na obecnym etapie rozwoju epidemii, tysiące osób uznano za wyleczonych. "Można się spodziewać, że u tych pacjentów powstała odporność swoista, m.in. wytwarzane są przeciwciała. Powinno to wiązać się z eliminacją wirusa i nabyciem odporności na ponowne zakażenie. Niepokojące są jednak doniesienia, że u części pacjentów wyleczonych wykrywa się ponownie wirusa. Właściwą ocenę sytuacji uzyskamy poznając wyniki kilkumiesięcznych obserwacji" - przekonują naukowcy.
A co w przypadku całej populacji? "W skali populacyjnej wydaje się niemożliwe trwałe pozbycie się wirusa, tak jak to udało się osiągnąć z wirusem SARS. Wirus SARS-CoV-2 prawdopodobnie będzie stałym elementem plejady wirusów człowieka. Ponadto mutacje wirusa mogą zmieniać charakter zakażenia w kierunku trudnym do przewidzenia" - argumentują naukowcy.
"Celem wirusa nie jest zabicie gospodarza"
Jak, zdaniem naukowców, rysuje się dalsza ewolucja koronawirusa?
- Te zmiany ewolucyjnie powinny zmierzać do lepszego przystosowania się wirusa do gatunku ludzkiego, a lepsze przystosowanie oznaczają łagodniejsze objawy. Pamiętajmy, że celem wirusa, bakterii czy pasożyta nie jest zabicie gospodarza. Idealne dla wirusa jest to, kiedy namnaża się w komórkach ludzkich, przenosi się z człowieka na człowieka, a ci ludzie tego w ogóle nie zauważają - tłumaczył w rozmowie z TVN24 profesor Egbert Piasecki, jeden z autorów raportu.
Autor: dd/aw / Źródło: PAN, TVN24