Wstajesz i wiesz, że nadszedł ten dzień, w którym w końcu poczujesz się jak księżniczka. Będziesz mogła założyć koronę, wskoczysz w cudną tiulową kieckę, przygruchasz sobie rycerzy, by ruszyć na podbój śląskich hałd.
TVN METEO ACTIVE TO NAJBARDZIEJ WIARYGODNE INFORMACJE O ZDROWYM STYLU ŻYCIA! JAK OGLĄDAĆ TVN METEO ACTIVE?
Już od samego rana wraz z innymi Księżniczkami i Rycerzami z Bravehearts Legionowo nerwowo przygotowywaliśmy się do tego, co nas czekało. Na zewnątrz padał deszcz, nijak nie wpływając na panującą w pokoju hotelowym gorącą atmosferę towarzyszącą szałowi przygotowań.
Korona i drożdżówka na start
Makijaż zrobiony, korony są, włosy uczesane, ciuchy na zmianę przygotowane, jajecznica i ciasto drożdżowe zjedzone - czyli można wystartować do ekstremalnego biegu Runmageddon Classic Silesia, który odbył się prawie tydzień temu, a ja nadal czuję węglowy pył we włosach.
Endorfiny, adrenalina i wspaniała atmosfera usypiają naszą czujność. To chyba dlatego stojąc na starcie niezupełnie jesteśmy świadomi tego, co nas czeka. Ale przeczuwałam, że lekko nie będzie i... nie myliłam się. Już na starcie współuczestnicy szeptali, że trasa jest dłuższa niż 12 km, a przeszkód jest nie 50, tylko 80.
Miał być Classic, wyszedł prawie Hardcore.
Z zieleni w czerń
Na początku wskoczyliśmy do basenu z wodą, by po chwili biec rzeczką, aby omijając kłody i kamienie brodzić w wodzie do kolan. Ochoczo, z uśmiechem i okrzykiem na ustach, przemierzając zieleniący się już las, pomyśleliśmy, że jest fajnie.
Ta "fajność" skończyła się, gdy z tej zieleni wybiegliśmy i naszym oczom ukazała się ciemność w postaci ogromnych śląskich hałd.
Po mozolnej wspinaczce musieliśmy się czołgać pod górę pod zasiekami z drutu kolczastego. Żebyśmy się nie nudzili, dorzucili nam troszkę glinianego podłoża, w które cudownie wtapiały się nasze kolana i łokcie. Drut kolczasty się nas czepiał, przez co nasze piękne i kolorowe spódniczki ucierpiały. Ale korony z głowy nam nie pospadały, a my otrzepawszy kiecki ruszyłyśmy dalej w drogę.
Księżycowy krajobraz w biegu
A dalej jeszcze gorzej: bardziej brudno, czarno, wysoko, mokro, zimno. Na szczęście iście księżycowy krajobraz rehabilitował ekstremalne doznania, których było co nie miara. Węgiel, błoto, woda, węgiel, błoto, woda, podbiegi, zbiegi i zjazdy z wysokich hałd.
Nasi rycerze mocno nas wspierali, chociaż, tak po prawdzie, to my wspierałyśmy się na ich barkach, pokonując wysokie ścianki rozrzucone na całej trasie. A gdy przemoczeni i zziębnięci mieliśmy dość błota i węgla, pojawiło się coś, co nas totalnie zdenerwowało.
Śmierdząca pułapka
To były naszpikowane konarami drzew, niczym pola minowe, śmierdzące bagna i stawiki.
Brodziliśmy w nich i klęliśmy przez długi czas. Przemierzając usypiska, marzyliśmy o pierogach, naleśnikach i imieninowej szarlotce Majki, która czekała na nas w samochodzie. Zaczęło się to gdzieś w połowie trasy, kiedy to zorientowaliśmy się, jak dużym błędem było nie zabranie ze sobą żadnego żelu energetyzującego i butelki wody. Wiem, że następnym razem nie popełnimy tego błędu.
Możesz liczyć na innych
Zawsze w tego typu biegach liczy się współpraca i pomoc. Nikt nikogo nie zostawi na trasie; jak złapie Cię kurcz to zawsze ktoś ci wymasuje nogę, jak zasłabniesz to poda ci swoje ramię, jak brakuje motywacji - krzyknie i poczęstuje uśmiechem.
Na trasie spotykaliśmy osoby, które zmagały się nie tylko z wycieńczeniem i głodem. Niektórzy tracili paznokcie, buty albo własne ciepło, ale mimo to wszyscy napierali dalej. Byleby do mety, od której dzielił nas jeszcze tylko kontener z wodą i tesla z prądem. Potem koniec harówy.
Pandy w tiulu i górnicy
Po przekroczeniu mety nasze tiulowe spódnice i włosy oblepione były węglowym pyłem, błotem, i szlamem. Stylizacji dopełniał makijaż, który upodabniał nas do pand. Nasi rycerze zamienili się natomiast w górników, którzy dopiero co wrócili z szychty.
Organizatorzy zapewnili nam prysznice. Jak na organizatorów biegów ekstremalnych przystało, oczywiście prysznice z zimną wodą.
Poprzeczka w górę
Poprzednie edycje, w których brałam udział, to były spacerki w miłych okolicznościach przyrody. Myślałam, że po Tygrysie błota nie spotkam. A jednak, dopadło mnie znowu, a ja, brodząc zziębnięta w szlamowatej wodzie znowu mówiłam, że więcej się nie zapiszę. Oczywiście, że blefowałam, wtedy i teraz. Padłaś? Powstań. Załóż koronę i biegnij dalej, bo innego wyjścia nie masz .
Organizatorzy Runmageddonu, w następnych biegach musicie się bardziej postarać. Poprzeczkę podnieśliście bardzo wysoko.
PS.
Księżniczki wraz z rycerzami z Bravehearts Legionowo wracają do Zabrza na "Hardcora" w październiku.
Autor: Anna Szlendak / Źródło: TVN Meteo Active
Źródło zdjęcia głównego: arch. autorki