Premier Mateusz Morawiecki zachęca seniorów do głosowania w drugiej turze wyborów i przekonuje, że nie muszą się bać koronawirusa, bo ten w Polsce jest w odwrocie. Co innego mówią dane dotyczące liczby nowych zakażeń oraz specjaliści. Słowa szefa rządu komentowała w TVN24 epidemiolog, profesor Maria Gańczak.
Pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce odnotowano około czterech miesięcy temu. Jak powiedziała na antenie TVN24 epidemiolog prof. Maria Gańczak, jest to już jakiś moment na podsumowanie sytuacji.
- Mniej więcej od trzech miesięcy mamy w Polsce stały dzienny przyrost liczby zakażeń w granicach 300-400 przypadków. I to się nie zmienia, mimo że chcielibyśmy w magiczny sposób spowodować, że ta krzywa będzie spadała. Ona jest praktycznie na etapie takiego plateau, czyli przypomina trochę zęby piły, co zresztą widać na wykresie, natomiast wyraźnie widać, że nie ma tendencji spadkowej - mówiła.
Dodała, że w ślad za wartościami przedstawionymi na wykresie nowych dziennych zachorowań idą też inne czynniki epidemiologiczne, takie jak wskaźnik R, czyli w uproszczeniu liczba mówiąca o tym, ile osób zakaża jeden nosiciel koronawirusa. Jak stwierdziła, według ostatnich dostępnych danych, w Polsce wynosi on mniej więcej 1,11 (później na antenie TVN24 wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński powiedział, że wskaźnik ten w Polsce utrzymuje się na poziomie 1,03 - red.).
Czy nie trzeba się bać?
Premier Mateusz Morawiecki w środę namawiał do uczestnictwa w drugiej turze wyborów prezydenckich. - Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. To jest dobre podejście, bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się go bać. Trzeba pójść na wybory tłumnie 12 lipca - apelował.
Gańczak zauważyła, że wszelkie zachęty do wzięcia udziału w wyborach nie powinny być argumentowane rzekomym końcem epidemii, a zamiast tego zawierać odpowiednie przekazy.
- Epidemia w dalszym ciągu trwa, ale nasz obywatelski obowiązek mówi o tym, żebyśmy w tych wyborach uczestniczyli. Jednakże musimy sobie zdać sprawę - i tu powinien być ten komentarz - że epidemia jest szczególnie groźna czy zakażenia są szczególnie groźne dla osób w podeszłym wieku i mamy dane polskie, które mówią o tym, że mniej więcej 90 procent wszystkich zgonów dotyczy osób powyżej 60. roku życia - tłumaczyła Gańczak.
Te osoby też chorują ciężej i częściej wymagają hospitalizacji. Dlatego - jak mówiła epidemiolog - decyzja o wzięciu udziału powinna być podjęcia w zgodzie z własnym samopoczuciem oraz po wzięciu pod uwagę czynników epidemiologicznych, takich jak nasz wiek czy istnienie chorób współistniejących.
Środki ostrożności
Idąc na wybory, nie należy zapominać o podstawowych metodach zabezpieczenia przed potencjalnym zakażeniem. Obowiązkowe są maseczki, ale dobrze jest mieć także własny długopis. Gańczak zaapelowała, by prawidłowo obchodzić się z maseczką, w której weszliśmy do budynku, w którym odbywa się głosowanie.
- Materiał zakaźny osadza się na powierzchni maski, taka jest zresztą jej rola, w związku z czym po wyjściu z lokalu wyborczego, kiedy zdecydujemy się na to, by tę maskę ściągnąć, nie powinno to wyglądać w ten sposób, że chwytamy otwartą dłonią za przód maski, albo chowamy ją do kieszeni, mając cały materiał zakaźny na rękach - wyjaśniła.
Należy pamiętać także, że w lokalu wyborczym szkodliwe patogeny mogą nieustannie osadzać się na powierzchni maski. Jest to materiał potencjalnie zakaźny i musimy się z tym materiałem zakaźnym dobrze obchodzić.
Żywotność wirusa jest zależna od rodzaju powierzchni, na jakiej się znajduje. Według niektórych badań, na metalu i plastiku może utrzymywać się nawet do kilku dni. Na masce i ubraniach także może przebywać dość długo. Dlatego epidemiolog przypomniała, że maskę trzeba zutylizować, zaś w przypadku odzieży - uprać.
Zdanie WHO
- Choć wiele krajów poczyniło postępy, tak naprawdę pandemia przyspiesza - dodał.
Zdaniem Gańczak, wszędzie możliwe jest wystąpienie ogromnego ogniska koronawirusa. Dlatego ważne jest zachowanie dystansu społecznego.
- Myślę, że takie siedliska wirusa, jakie stwarzamy mu, przebywając w barach, pubach, restauracjach, zamkniętych lokalach, kiedy długo jest ten kontakt utrzymywany między jednym a drugim człowiekiem, wesela, wszelkiego rodzaju uroczystości, w których pod jednym dachem skupia się bardzo wiele osób, często z różnych zupełnie zakątków danego kraju - to jest recepta na to, żeby takie ognisko wybuchło. Inną receptą są zakłady pracy, gdzie warunki sprzyjają tej właśnie transmisji - mówiła.
Całość rozmowy zobaczysz tutaj:
Autor: kw/ja / Źródło: tvnmeteo.pl